Recenzja Assassin’s Creed Shadows. Pożałujecie, jeśli nie zagracie

Doczekaliśmy się! Seria Assassin’s Creed w końcu zawitała do miejsca, dla którego została stworzona. Czternasta gra z cyklu zatytułowana Shadows zabiera nas do feudalnej Japonii, jednak czy aby na pewno wszystko jest tu na właściwym miejscu? Wiem, że zabrzmię bardzo kontrowersyjnie, ale… jak najbardziej! Assassin’s Creed w końcu zabiera nas w wymarzoną podróż Niniejszą recenzję […] Artykuł Recenzja Assassin’s Creed Shadows. Pożałujecie, jeśli nie zagracie pochodzi z serwisu ANDROID.COM.PL - społeczność entuzjastów technologii.

Mar 18, 2025 - 19:23
 0
Recenzja Assassin’s Creed Shadows. Pożałujecie, jeśli nie zagracie

Doczekaliśmy się! Seria Assassin’s Creed w końcu zawitała do miejsca, dla którego została stworzona. Czternasta gra z cyklu zatytułowana Shadows zabiera nas do feudalnej Japonii, jednak czy aby na pewno wszystko jest tu na właściwym miejscu? Wiem, że zabrzmię bardzo kontrowersyjnie, ale… jak najbardziej!

Zalety

  • Wciągający klimat feudalnej Japonii, samurajów i kwitnącej wiśni
  • Różnorodność rozgrywki, z której jeszcze nie było
  • Ogromny otwarty świat z masą niespodzianek i charakterystycznych miejsc
  • Rozbudowane drzewka umiejętności postaci
  • Bardzo przyjemne nowości
  • Obszerny wątek fabularny z masą misji pobocznych
  • Dynamiczne i przyjemne dla oka wstawki filmowe

Wady

  • Główny motyw fabularny nie jest żadnym odkryciem
  • Momentami natłok wydarzeń potrafi być przytłaczający
  • Fatalne sterowanie wierzchowcem
  • Wrogie NPC zdecydowanie nie grzeszą inteligencją
  • Przeciętny i przedłużony prolog

Podsumowanie

Wiemy już, że Assassin’s Creed Shadows nie będzie najlepiej przyjętą grą w historii Ubisoftu. Niemniej zostawiając kwestie polityczne i społeczne z boku, jest to po prostu bardzo dobra produkcja. Mało tego… jestem w stanie zaryzykować stwierdzanie, że jest to nawet wyśmienita produkcja. Im dalej w las, tym bardziej przekonuję się, że Shadows wskakuje do mojego TOP3 ulubionych gier z kultowej serii.

Assassin’s Creed w końcu zabiera nas w wymarzoną podróż

Screen z Assassin's Creed Shadows
Fot. Ubisoft / materiały prasowe

Niniejszą recenzję muszę zacząć od tego, że z serią Assassin’s Creed łączy mnie wyjątkowa więź. Nie mam tu jednak na myśli tego, że dobrze wspominam rozgrywkę w ramach pierwszych odsłon tego cyklu lub, że za dzieciaka biegałem po parku udając Ezio i pokracznie odtwarzając jego parkour’owe wyczyny.

Seria Assassin’s Creed jest dla mnie czymś znacznie ważniejszym i śmiało mogę powiedzieć, że jest to franczyza, na której się wychowałem i którą dziś znam od podszewki. Tak jak niektórzy moi starsi koledzy po fachu mogą z nostalgią traktować Diablo, Age of Empires, Quake’a, Warcrafta czy Dooma – tak dla mnie ikoną dzieciństwa oraz młodzieńczych lat jest właśnie Assassin’s Creed.

Taki stan rzeczy nie oznacza jednak, że jestem ślepo zapatrzony w cykl Ubisoftu i nie dostrzegam jego wad. Wręcz przeciwnie – od swojego ulubionego „podopiecznego” wymagamy więcej, niż od innych, więc na Shadows patrzę wielowymiarowo.

Zwiastun Assassin’s Creed Shadows

Bardzo możliwe, że hasło „wielowymiarowe” będzie powtarzać się w tej recenzji bardzo często, ponieważ już po kilku pierwszych godzinach styczności z Assassin’s Creed Shadows można łatwo stwierdzić, że jest to złożona gra. To samo dotyczy jej otoczki, ponieważ, aby trafić do feudalnej Japonii, fani serii musieli czekać aż 18 lat.

Po drodze odwiedzaliśmy nie tylko renesansowe Włochy, kształtujące się Stany Zjednoczone czy starożytne bezkresy Egiptu i Grecji. Ubisoft zagwarantował nam podróż do miejsc i okresów historycznych, które na pierwszy rzut oka nie za bardzo kojarzą się z bractwem Asasynów. W tym czasie fani cierpliwie czekali, na to aż seria zawita do lokacji, dla której została stworzona. Mowa tu oczywiście o feudalnej Japonii.

W końcu, co lepiej łączy się z motywem bezszelestnego i honorowego bractwa Asasynów niż samurajowie, ninja i kwitnąca wiśnia? Ostatecznie w podróż do Japonii zabiera nas Shadows, które debiutuje na PC-tach, Xbox Series X|S oraz PlayStation 5 dokładnie 20 marca. Cóż, wymarzona lokacja, wymarzony okres historyczny, wymarzone możliwości techniczne… jednak wszystko to składa się na wymarzoną grę?

Zabicie klimatu? Dajcie spokój…

Samuraj Yasuke w ozdobnej zbroi i hełmie z ozdobnym rogiem.
Fot. Ubisoft / materiały prasowe

Skoro czytacie tę recenzję, na pewno wiecie, jaka otoczka towarzyszy premierze Assassin’s Creed Shadows. Delikatnie mówiąc, Ubisoft nie zaskarbił sobie sympatii graczy, gdy ujawnił, że jednym z dwóch grywalnych protagonistów gry będzie Yasuke – czarnoskóry samuraj.

Naturalnie w tym miejscu nie będę wchodzić w żadne polityczno-społeczne przepychanki, ponieważ uważam, że są one kompletnie niepotrzebne. Tym bardziej że na koniec dnia Assassin’s Creed Shadows jest jedynie grą, którą w dowolnym momencie można włączyć lub wyłączyć.

Bardzo możliwe, że oliwy do ognia doda stwierdzenie, że obecność Yasuke w grze kompletnie nie zabija klimatu feudalnej Japonii, o co martwili się najwięksi krytycy. O balans oraz wielowymiarowość rozgrywki dba bowiem druga z grywalnych postaci, czyli shinobi w postaci młodej Japonki o imieniu Naoe.

Zaczynając zabawę z Shadows, szybko okazuje się, że to właśnie ona jest „główną bohaterką” gry, a historia Yasuke wydaje się zepchnięta na drugi tor.

Czy gdyby usunąć z Shadows postać Yasuke gra byłaby lepsza? Śmiem twierdzić, że nie. Bardzo ważnym plusem rozgrywki jest bowiem balans pomiędzy tym, co oferuje arsenał Naoe, a tym, co gwarantuje nam postura i siła Yasuke.

Obecność tej dwójki bohaterów jest bowiem odpowiedzią na skrajnie różne oczekiwania graczy. Nostalgiczni i wierni fani serii wymagają od niej większej subtelności i odnoszenia się do korzeni (dlatego powstało między innymi Mirage).

Tymczasem druga grupa graczy chce, aby Assassin’s Creed było pełnoprawnym RPG, w którym co chwilę tłuczemy się z przeciwnikami, kolekcjonujemy broń i rozwijamy postać. Zaimplementowanie do rozgrywki dwóch skrajnie różnych postaci – Naoe i Yasuke otwiera obie te furtki, więc w teorii z Shadows powinni być zadowoleni zarówno przedstawiciele pierwszego, jak i drugiego obozu.

W tym przypadku Ubisoft poszedł po linii najmniejszego oporu

Postać o długich, ciemnych włosach z zakrwawioną twarzą w zniszczonym ubraniu, na nieostrym tle.
Fot. Ubisoft / YouTube, zrzut ekranu

Warstwa fabularna w grach pokroju Assassin’s Creed jest niezwykle ważna, więc muszę przyznać, że jestem bardzo zniesmaczony tym, jak tę kwestię rozegrał Ubisoft. Okazuje się bowiem, że głównym motywem przewodnim historii jest… zemsta!

Tak, tak, gdzieś to już widzieliśmy. Jednakże jakby tego było mało, głównym zadaniem gracza jest odkrywanie tożsamości i likwidowanie kolejnych przedstawicieli tajemniczej grupy, która ukradła „coś” cennego. Tak, tak, to również gdzieś już widzieliśmy. Cóż, Ubisoft w tym przypadku poszedł po linii najmniejszego oporu i dosłownie odgrzał kotleta, którego mogliśmy zasmakować już w poprzednich odsłonach serii.

Wydaje mi się, że twórcy bardzo szybko chcieli również wtrącić do zabawy podstawowe wątki znane z serii. Mowa tu o bractwie Asasynów oraz Animusie. Ni stąd, ni zowąd natrafiamy na takie wtrącenia, aby kilka sekund później zapomnieć o temacie i kontynuować rozgrywkę. A ta, choć bardzo wciągająca, nijak ma się do tytułowego bractwa oraz urządzenia Abstergo Industries.

Nie da się ukryć również, że cały prolog jest bardzo mocno przeciągnięty, a gdyby rozłożyć go na minuty, zdecydowanie dłużej oglądamy cutscenki i wstawki filmowe (z bardzo ciekawym montażem i muzyką), niż rzeczywiście poruszamy się bohaterami.

Dodatkowo wydaje mi się, że cały początek gry jest co najmniej chaotyczny, ponieważ momentalnie jesteśmy rzuceni w wir nie do końca jasnych wydarzeń. Na szczęście po przebrnięciu przez przeciętny prolog jest już tylko i wyłącznie lepiej.

W tym miejscu głos oddam mojemu redakcyjnemu koledze – Maciejowi Piotrowskiemu, który również dobrze zapoznał się z Shadows i chętnie podzieli się z wami swoimi przemyśleniami (czasami innymi niż moje).

Przyznam szczerze, że zupełnie nie rozumiem tego całego zamieszania z Assassin’s Creed Shadows. Przecież od zawsze seria ta dość swobodnie traktowała historię, choć czerpała z niej garściami. Nikt jakoś nie oponował, gdy Ubisoft zrobił Jerzego Waszyngtona tyranem. I o ile mnie też czasem mocno mierzi wciskanie na siłę do gier inkluzywności (nieszczęsne Concord nawet teraz śni mi się po nocach), tak hejt, jaki spotkał Ubisoft za skorzystanie z – bądź co bądź -historycznej postaci Yasuke traktuje w kategoriach absurdu.

Co najlepsze, też uważam, że czarnoskóry samuraj (albo jak kto woli – ochroniarz Ody Nobunagi) wniósł do gry pewną świeżość. Po prostu gra się nim zupełnie inaczej niż zwinną Naoe. Oczywiście, shinobi bardziej pasuje do całej dotychczasowej otoczki serii Assassin’s Creed. Przypuszczam jednak, że Ubisoft chciał tu dogodzić każdemu, bo przecież pełno było głosów za tym, by bohaterem japońskiej odsłony uczynić samuraja.

Dzięki temu mamy wojownika, który potrafi pokazać brutalną siłę, walcząc długą kataną, maczugą Kanabo, łukiem, teppo (japońskim arkebuzem) i moim osobistym faworytem – Naginatą. Maciej Piotrowski, Android.com.pl

A że nie jest to rodowity Japończyk? Cóż, tym lepiej dla opowiadanej w Assassin’s Creed Shadows fabuły. Wszak wątki assassynów i templariuszy trzeba było jakoś ze sobą połączyć.

W jednym z Borysem się nie zgadzam – motyw zemsty nie musi być wcale oklepany, co przecież wiele razy pokazał nam Quentin Tarantino. Przywołuje go tu zresztą nieprzypadkowo, bo niektóre sceny wręcz emanują klimatem jego filmów, z Kill Billem na czele. Takie dość nietypowe podejście mnie osobiście bardzo pasuje. Maciej Piotrowski, Android.com.pl

Wielowymiarowość rozgrywki potrafi zachwycić

Screen z Assassin's Creed Shadows
Fot. Ubisoft / materiały prasowe

Nie bójmy się powiedzieć tego głośno – obecność Yasuke w Shadows sprawiła, że nowa odsłona serii Assassin’s Creed została przyjęta w taki, a nie inny sposób. Niestety mam wrażenie, że nową grę Ubisoftu najbardziej krytykują i bojkotują osoby, które i tak nigdy nawet nie kupiłby tej produkcji.

Zagłębiając się w świat przedstawiony Shadows, szybko okazuje się, że główną postacią jest tu Naoe, a Yasuke w samej grze pojawia się dosyć późno i w zasadzie stanowi dodatek czy swego rodzaju urozmaicenie rozgrywki. Mało tego, jeśli chcielibyście całkowicie zrezygnować z zabawy czarnoskórym samurajem, wystarczy wykonywać najważniejsze misje drugim protagonistom. Przy dobrych wiatrach praktycznie ani razu nie będziecie musieli wcielać się w Yasuke, jednak najprawdopodobniej będziecie tego żałować.

Samuraj wprowadza bowiem do rozgrywki potężną siłę, która połączona z dobrym ekwipunkiem i rozbudowanym drzewkiem umiejętności daje mnóstwo świetnej zabawy. Sam zdecydowanie wolałem wcielać się w Naoe, jednak w sytuacjach, gdy trzeba było stanąć do bitki – bez większego namysłu wybierałem drugą postać.

Nidy nie byłem wirtuozem systemów walki, jednak w przypadku Shadows wypada on naprawdę dobrze, a przede wszystkim zdecydowanie lepiej, niż w Valhalli czy Odyssey.

Odpowiednio wybierając ulepszenia w drzewku umiejętności, możemy stworzyć z Naoe i Yasuke prawdziwe maszynki do zabijania, które rozprawiają się z wrogami w efektowny i efektywny sposób. Dzięki rozmaitości ataków starcia z większymi grupami rywali na szczęście nie sprowadzają się do bezmyślnego klikania dwóch przycisków na zmianę.

Twórcy przez całą rozgrywkę jasno dają do zrozumienia, że Yasuke jest od bitki, a Naoe od nieco bardziej wyrafinowanych sposobów walki. Młoda shinobi jest niezwykle zwinna, więc łatwo operować nią w cieniu, biegając po budynkach lub czołgając się w krzakach.

Naoe w przeciwieństwie do Yasuke oferuje także Wzrok Orła, czyli nieocenioną umiejętność podglądania przeciwników przez ściany. Bohaterka została również wyposażona w kotwiczkę, która przydaje się podczas eksploracji, ale również podczas walki, ponieważ można z niej wykonać naprawdę efektowne skrytobójstwa.

Bardzo ciekawym rozwiązaniem zastosowanym przez Ubisoft są łączone misje, gdzie na zmianę wcielamy się w Yasuke i Naoe (np. atakując posiadłość wroga). W takim przypadku balansujemy pomiędzy brutalną siłą Yasuke a sprytem Naoe, a na koniec możemy wybrać, którą z postaci zwieńczymy misję. Cóż, to chyba kolejny dowód na wielowarstwowość rozgrywki, która towarzyszy nam na każdym etapie zabawy.

Czy Shadows to uczta dla oczu i uszu?

Fot. Ubisoft / materiały prasowe

Pewien niedosyt w trakcie rozgrywki pozostawia mi warstwa wizualna gry. Nie wydaje mi się, aby Shadows biło na głowę Valhallę, mimo tego, że obie gry dzieli aż pięć lat. Muszę szczerze przyznać, że w tym kontekście Ubisoft zagrał bardzo bezpiecznie i nie zaoferował nam niczego, czego nie widzielibyśmy już wcześniej. Modele postaci, krajobrazy, budynki czy zwierzęta – wszystko to nie jest zbyt odkrywcze.

Czy jest to karygodny błąd, który skreśla grę? Oczywiście, że nie, ponieważ ostatecznie grafika jest bardzo dobra, a może nawet świetna, jednak po pięciu latach rozwoju (omijając Mirage z 2023 roku), spodziewałem się, po Shadows nieco większego rozmachu.

Na słowa uznania zasługują natomiast cutscenki, które zostały urozmaicone o montaże, które śmiało można nazwać krótkometrażowymi animacjami. Najczęściej widzimy je podczas scen walki, które twórcy zmontowali w bardzo dynamiczny sposób, przy wsparciu odpowiedniej muzyki oraz genialnej pracy kamery. „Minifilmy” nie pojawiają się za często, jednak gdy już się to dzieje, jest na czym zawiesić oko.

To samo muszę powiedzieć o naturze otwartego świata. W Shadows spotykamy się bowiem z dynamiczną pogodą oraz zmieniającymi się porami roku. Dzięki temu eksplorując kolejne tereny ciężko się nudzić i natrafiać na podobne biomy czy budynki.

Wokół bohaterów dzieje się bowiem tyle dynamicznych i przede wszystkim naturalnych rzeczy, że immersja rozgrywki wchodzi na całkowicie nowy poziom (oczywiście dla serii Assassin’s Creed).

Nowy Assassin’s Creed nowościami stoi

Fot. Ubisoft / materiały prasowe

Assassin’s Creed Shadows bardzo pozytywnie zaskoczył mnie pod względem nowości zaimplementowanych do rozgrywki. Być może jest to efekt negatywnej otoczki wokół gry, a być może Ubisoft od początku planował znaczną rozbudowę tej produkcji względem poprzednich odsłon serii. Co w tym wszystkim najlepsze, nowości wcale nie są jakieś odkrywcze, a ich genialność tkwi właśnie w prostocie.

Za przykład może posłużyć tu mechanizm… czołgania się! W poprzednich grach z cyklu mogliśmy przełączać się tylko pomiędzy chodzeniem i kucaniem, a teraz do arsenału dołącza właśnie czołganie.

Obecność tego elementu w grze typu Assassin’s Creed jest tak oczywista, że w zasadzie szokujące jest pojawienie się jej dopiero po osiemnastu latach.

Kolejna z nowości, czyli kotwiczka, którą dysponuje Naoe, również można określić mianem, czegoś nowego. Co prawda, tego typu narzędzie pojawiało się, chociażby w Syndicate, jednak tym razem kotwiczka ma znacznie ważniejsze zastosowania. Dzięki niej możemy wspinać się na niedostępne lokalizacje, rozhuśtać się, a nawet wykonać skrytobójstwo.

Nie da się ukryć, że ten element idealnie wpisuje się w charakterystykę postaci Naoe. Młoda shinobi jest bowiem bardzo zwinna, często podczas poruszania się wykonuje salta i inne akrobacje, a kotwiczka pozwala graczowi poczuć klimat prawdziwej skrytobójczyni z Japonii.

Na słowa uznania zasługują także narzędzia budowania, personalizowania i rozwijania swojej bazy. Dzięki temu Assassin’s Creed Shadows momentami przypomina grę z serii The Sims, jednak absolutnie nie jest to żaden zarzut. Wręcz przeciwnie!

Kreatywni gracze mogą zaaranżować spory obszar na własną modłę, tworząc nie tylko takie miejsca jak kuźnia, dōjō czy gabinet, ale również dbając o odpowiedni balans fauny i flory sadząc drzewa czy wpuszczając na teren zwierzaki.

Oczywiście w trakcie całej rozgrywki napotykamy się na mnóstwo innych pomniejszych nowości, jednak w moim przypadku trzy powyższe kwestie wywołały największy entuzjazm.

Przypadek tragiczny, czyli ciężki los Assassin’s Creed Shadows

Fot. Ubisoft / materiały prasowe

Cóż, Assassin’s Creed Shadows to gra drogi i zemsty. Wielowymiarowość produkcji od Ubisoftu w teorii powinna sprawić, że lwia część graczy uzna ją za jedną z najlepszych w historii serii. Niestety pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz i już teraz z przekonaniem graniczącym z pewnością mogę stwierdzić, że Shadows spotka się z bardzo niezasłużonym review bombingiem.

Niemniej najbardziej przykre jest to, że wielu graczy nawet nie da tej grze szansy. A szkoda, ponieważ każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Chcesz bezszelestnie wykonywać misje, dokonywać skrytobójstw i eksplorować lokację? Bardzo proszę, oto Naomi. Chcesz brutalnie rozprawiać się z wrogami, mieć potężny arsenał broni i umiejętności walki wręcz? Bardzo proszę, oto Yasuke.

A może w grach RPG widzisz przede wszystkim przestrzeń do personalizacji, budowania i wyrażania siebie? W takim przypadku możesz liczyć na potężne drzewko umiejętności, setki broni, system budowy kryjówki oraz rekrutowania pomocników. Wszystko to zamknięte w klimatycznym i barwnym świecie, który można eksplorować długimi godzinami.

Mało tego, po raz pierwszy od bardzo dawna główni bohaterowie w grze z serii Assassin’s Creed są „jacyś”.

Zagłębiając się w historię dwójki protagonistów gołym okiem widać, że są to postaci złożone, których nie oszczędzał los, więc gracz w końcu może nawiązać z nimi jakąkolwiek więź. I pomyśleć, że wszystkie te plusy zaprzepaści tylko i wyłącznie kolor skóry jednego z protagonistów…

Choć faktycznie fabuła Assassin’s Creed Shadows trochę się rozmywa przez olbrzymią ilość celów, które dochodzą właściwie przez całą grę, to, jednak jeśli tylko nie gonimy na złamanie karku, by zobaczyć zakończenie, nawet przez sekundę nie powinniśmy poczuć się znużeni.

Ja bawiłem się tu świetnie. To chyba najlepsza odsłona serii od czasów Assassin’s Creed Origins. Moja ocena? Mocne 9/10. Spróbujcie odłożyć na bok wszystkie te uprzedzenia i negatywne emocje i dajcie Shadows szansę – dobra gra potrafi obronić się sama. Maciej Piotrowski, Android.com.pl

Źródło: Opracowanie własne. Zdjęcie otwierające: Ubisoft / materiały prasowe

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Artykuł Recenzja Assassin’s Creed Shadows. Pożałujecie, jeśli nie zagracie pochodzi z serwisu ANDROID.COM.PL - społeczność entuzjastów technologii.