Recenzja Dreame Mova P50 Pro Ultra. Cichy, precyzyjny i w pełni samodzielny

Dreame Mova P50 Pro nie miał łatwego zadania: codziennie zbierał sierść, brud, błoto, rozsypaną karmę i okruchy. Poradził sobie świetnie i oszczędził mi kilka godzin pracy, chociaż dalej nie możemy mówić o całkowitym zastąpieniu tradycyjnego odkurzania i mycia. Ale o oszczędzeniu kilku dobrych godzin sprzątania – jak najbardziej. Pierwsze wrażenie Dreame Mova P50 Pro przyjechał do […] Artykuł Recenzja Dreame Mova P50 Pro Ultra. Cichy, precyzyjny i w pełni samodzielny pochodzi z serwisu ANDROID.COM.PL - społeczność entuzjastów technologii.

Kwi 24, 2025 - 13:58
 0
Recenzja Dreame Mova P50 Pro Ultra. Cichy, precyzyjny i w pełni samodzielny
Dreame Mova P50 Pro Ultra

Dreame Mova P50 Pro nie miał łatwego zadania: codziennie zbierał sierść, brud, błoto, rozsypaną karmę i okruchy. Poradził sobie świetnie i oszczędził mi kilka godzin pracy, chociaż dalej nie możemy mówić o całkowitym zastąpieniu tradycyjnego odkurzania i mycia. Ale o oszczędzeniu kilku dobrych godzin sprzątania – jak najbardziej.

Zalety

  • Łatwy w obsłudze – wystarczy kliknąć jeden przycisk w aplikacji
  • Samodzielnie opróżnia pojemnik i wymienia wodę
  • Zaawansowany algorytm doskonale omija przeszkody
  • Wysuwane ramię mopa dobrze myje zakamarki
  • Dobrze radzi sobie ze standardowymi zabrudzeniami
  • Idealny do domu ze zwierzętami

Wady

  • Problem z domyciem zaschniętych plam
  • Nie zawsze radzi sobie z odkurzaniem w zakamarkach
  • Stosunkowo wysoka cena

Podsumowanie

Recenzowany robot MOVA P50 Ultra doskonale spełnia swoją funkcję. Dzięki imponującej mocy ssania i zaawansowanemu systemowi mopowania może z powodzeniem wyręczyć w codziennych obowiązkach. Automatyczna stacja dokująca oraz inteligentne unikanie przeszkód zwiększają wygodę użytkowania. Choć nie jest to najtańszy model, a mopowanie uporczywych plam wymaga kilku przejazdów, wciąż jest jedną z lepszych propozycji w tym segmencie cenowym.

Pierwsze wrażenie

Dreame Mova P50 Pro przyjechał do mnie w dużym kartonie. Wewnątrz znajdowały się wszelkie niezbędne akcesoria: oprócz samego robota i stacji dokującej były nakładki mopujące, przewód i detergent do mycia (co doceniam, ponieważ nie każdy producent go dołącza).

Instrukcja była na tyle intuicyjna, że poradziłby sobie z nią niemal każdy – a na pewno osoby, które na co dzień korzystają ze smartfona. Nasza rola ogranicza się bowiem do zainstalowania aplikacji, uzupełnienia zbiorników i podłączenia przewodu do gniazdka. Już sam wygląd sugeruje, że będziemy mieć do czynienia ze sprzętem z wyższej półki – a dane techniczne tylko to potwierdzają:

Wiadomo jednak, że na papierze wygląda spektakularnie – szczególnie jeśli producent deklaruje „laserowe technologie” i „automatyczne omijanie przeszkód”. Postanowiłam więc włączyć robota i sprawdzić, jak poradzi sobie w praktyce.

Najbardziej obawiałam się krążącego po domu urządzenia, które – co pamiętam ze starszych modeli – obija się o ściany, próbuje wjechać w lustra i z impetem „omija” nieistniejące przeszkody. W tym przypadku nic takiego nie miało miejsca, dlatego pokornie przyznaję, że rozpoznawanie i omijanie przeszkód faktycznie działa. I to bardzo przyzwoicie.

Aplikacja MovaHome

Wcześniej wspomniałam, że robot jest samoobsługowy. Warto jednak doprecyzować, że w niektórych kwestiach wciąż potrzebuje naszej pomocy. Do obsługi i sprawdzania poszczególnych parametrów niezbędna będzie aplikacja MovaHOME, którą możemy pobrać z AppStore lub sklepu Google Play.

Interfejs jest przyjemny i prosty: po otwarciu aplikacji możemy od razu zlecić rozpoczęcie sprzątania lub sprawdzić stan baterii, a także zmieniać moc ssania czy namoczenie mopa.

Z poziomu samej aplikacji możemy też „wysłać” urządzenie do konkretnego miejsca w mieszkaniu, zaznaczając ten obszar na mapie. Posprzątanie kilkunastu metrów zajmie mu około dwudziestu minut, ale odkurzenie mieszkania o powierzchni 80m2 to już półtorej godziny. Niemniej jest na tyle cichy, że nie przeszkodzi nam w odpoczynku i nie zagłuszy rozmów, nawet podczas pracy zdalnej.

Stacja dokująca

Najbardziej jednak spodobała mi się pełna automatyzacja, dzięki której mogłam zapomnieć o codziennej konserwacji urządzenia. Może dlatego, że nic nie drażni mnie bardziej, niż odrywanie się od obowiązków, żeby opróżnić pojemnik lub dolać wody.

Tu na szczęście nie musiałam tego robić – wszystko za sprawą systemu automatycznego opróżniania zbiornika, mycia mopa gorącą wodą (75°C), suszenia gorącym powietrzem (45°C) oraz uzupełniania wody. Funkcję samoczyszczenia posiada nawet podkładka myjąca znajdująca się w stacji – choć ta czasami zawodzi, jeśli ma do czynienia z wyjątkowo brudnymi nakładkami mopującymi (np. po sprzątaniu rozsypanej ziemi lub błota).

Pociesza fakt, że dzięki pojemnemu workowi na kurz (3,2 litra) robot może pracować przez 75 dni bez konieczności jego wymiany. Równie pojemne są zbiorniki na czystą (4L) i brudną wodę (3.5l), dzięki którym robot może kilkukrotnie umyć podłogi bez konieczności dolewania detergentu lub opróżniania zbiorników. Stacja samodzielnie dozuje detergent, więc zawartość dołączonej do zestawu butelki wystarczy wlać do odpowiedniego pojemnika.

Jakość odkurzania

Ale automatyzacja to niejedyna cecha, która przypadła mi do gustu – odczułam też różnicę w samej jakości odkurzania. Może dlatego, że mamy tu do czynienia z siłą ssania na poziomie 19 000 Pa, czyli jedną z najwyższych w tym segmencie cenowym.

Dzięki temu bardzo dobrze radzi sobie z różnymi typami brudu – w moim przypadku sprawnie wciągał rozniesiony przez zwierzaki żwirek, piach przyniesiony ze spacerów, ziemię rozsypaną podczas przesadzania roślin czy mniejsze fragmenty rozszarpanych zabawek. Możecie sami zobaczyć, jak poradził sobie ze żwirkiem i rozlaną obok kawą.

Pomocna okazała się też technologia FlexReach™, dzięki której robot sprawnie odkurzał przestrzenie pod meblami. A przynajmniej w większości przypadków – szczotka boczna i końcówki mopujące wysuwały się na odległość 4 cm, a robot sprawnie domywał zakamarki. Niestety, okazał się za wysoki, aby wjechać pod dosyć niską półkę z roślinami, wskutek czego zostawił pod nią sporo ziemi, którą musiałam zamieść ręcznie.

Lepiej poradził sobie z dywanami: automatycznie podnosił końcówki mopujące i zwiększał siłę ssania, więc nie musiałam martwić się o przypadkowe zamoczenie lub rozniesienie brudu. Niestety, pracował przy tym o wiele głośniej, co warto mieć na uwadze, jeśli w mieszkaniu jest dużo dywanów lub wykładzin.

Spodobało mi się natomiast, że technologia nazywana przez producenta CleanChop faktycznie zredukowała problem z zaplątywaniem włosów i sierści w szczotkę boczną, co bardzo irytowało mnie w starszych modelach.

Jakość mopowania

O system mopowania się bałam – głównie za sprawą opowieści znajomych, którzy korzystali z tańszych modeli i zdążyli mnie wystraszyć, że podobne urządzenia jedynie „rozsmarowują kurz po podłodze“. Jednak w Dreame Mova P50 Pro Ultra zastosowano podwójne, obrotowe mopy z funkcją wysuwania, które bardzo dobrze poradziły sobie z czyszczeniem wszelkich przestrzeni i zakamarków. Aplikacja pozwalała też na kontrolowanie poziomu namoczenia mopów, co pozwoliło zarówno na szybkie odświeżenie, jak i gruntowne mycie podłóg.

Doceniam też, że producent postawił na technologię czyszczenia na gorąco i automatycznego suszenia, dzięki której mogłam zapomnieć o bakteriach lub nieprzyjemnym zapachu stęchlizny – po każdym odkurzaniu mop wraca do stacji, myje końcówki i je suszy, a my nie musimy się martwić, że za kilka dni ze stacji zacznie wydobywać się nieprzyjemny zapach. Nawet po miesiącu używania mopy pozostały całkowicie neutralne w zapachu.

Jeśli chodzi o samą jakość mopowania, mogę śmiało stwierdzić, że ten system oszczędził mi co najmniej kilka godzin sprzątania – i biorę pełną odpowiedzialność za te słowa, bo dotychczas myłam podłogi jedynie ręcznie. I o ile nie było to problemem w przypadku zaplanowanych porządków, o tyle pies wbiegający do domu z ogródka późnym wieczorem potrafił pokrzyżować plany.

W takich sytuacjach do akcji wkraczał Dreame, który bardzo sprawnie ogarniał błoto w salonie… gdy ja swobodnie leżałam w łóżku z książką, a światła w domu były zgaszone. Niestety, robot nie poradził sobie z uporczywymi, zaschniętymi plamami – zdarzyło mi się odkryć kilka kropelek rozlanej herbaty, którym nie pomogła nawet druga tura sprzątania.

Dodatkowe funkcje

Jeśli jesteście gadżeciarzami, zapewne docenicie fakt, że Dreame Mova P50 Pro Ultra ma trzy ciekawe funkcje. Pierwsza z nich to opcja robienia zdjęć zwierzętom – i chociaż nie działa perfekcyjnie, to mimo wszystko jest miłym dodatkiem. Możecie zobaczyć sami:

Odkurzacz zrobił zdjęcie spotkanemu po drodze kotu. Fot. Dreame Mova P50 Pro Ultra / Android.com.pl

Druga funkcja jest o wiele ciekawsza. Chodzi o zdalne sterowanie, którego możecie używać nie tylko do sprzątania, ale też… do leniwego podawania sobie przedmiotów leżących w dwóch różnych pomieszczeniach. Chyba nie muszę dodawać, że robot nie raz przywoził mi pozostawionego w innym pokoju smartfona?

Trzecia to komunikacja głosowa. Jeśli z jakiegokolwiek powodu nie możecie lub nie chcecie włączać robota za pomocą aplikacji, możecie wybudzić go za pomocą hasła „Hej, Mova!” i poprosić, aby rozpoczął sprzątanie.

Ale uwaga – musicie mieć na uwadze, że Mova reaguje nie tylko na swoje imię, ale też podobne hasła. W moim przypadku włączała się również w sytuacji, gdy wołałam „Kuba”…

Ostateczny werdykt

No dobrze, ale przejdźmy do konkretów – czy 4 249 zł to rozsądna cena za taką wygodę? Nadal mam na ten temat dwie różne myśli. Jesienią ręczne odkurzanie i mycie podłóg zajmowało mi łącznie kilka godzin tygodniowo (cóż – realia życia w domu z ogródkiem i zwierzętami). Zdecydowanie wolałabym poświęcić ten czas na coś przyjemniejszego lub bardziej produktywnego, dlatego coraz poważniej rozważam zakup Dreame Mova P50 Pro Ultra.

Moje wątpliwości wynikają z faktu, że i tak musiałabym po nim „poprawiać” – zarówno odkurzając, jak i myjąc podłogi. Do tej pory nie spotkałam robota, który naprawdę zastąpiłby klasycznego mopa – parowego czy ręcznego.

Produkt na okres testów został udostępniony przez firmę Dreame. Dostawca nie miał wpływu na treść materiału – prezentowana opinia jest niezależnym i subiektywnym poglądem autora tekstu. Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Artykuł Recenzja Dreame Mova P50 Pro Ultra. Cichy, precyzyjny i w pełni samodzielny pochodzi z serwisu ANDROID.COM.PL - społeczność entuzjastów technologii.