Metin2 – grał każdy, wstydzili się wszyscy. Polski klasyk?

Razu pewnego zawitał do mnie znajomy, twierdząc, że znalazł epicką, niesamowitą, po prostu najlepszą grę w historii. Wymagała internetu, a grało się z innymi ludźmi – non stop, a nie w konkretnych trybach. Stwierdziłem, że dam jej szansę, wszak co mi szkodzi. Bardzo szybko na moim dysku wylądował Metin2, a moje życie gracza już nigdy […] Artykuł Metin2 – grał każdy, wstydzili się wszyscy. Polski klasyk? pochodzi z serwisu PlanetaGracza.pl.

Kwi 11, 2025 - 08:13
 0
Metin2 – grał każdy, wstydzili się wszyscy. Polski klasyk?

Razu pewnego zawitał do mnie znajomy, twierdząc, że znalazł epicką, niesamowitą, po prostu najlepszą grę w historii. Wymagała internetu, a grało się z innymi ludźmi – non stop, a nie w konkretnych trybach. Stwierdziłem, że dam jej szansę, wszak co mi szkodzi. Bardzo szybko na moim dysku wylądował Metin2, a moje życie gracza już nigdy nie było takie samo. Oto bowiem odkryłem MMORPG. I przy okazji dość polaryzującą produkcję

Spis treści:

  1. Metin2, czyli skąd się to wzięło?
  2. Rzeczy kultowe, które pamiętamy wszyscy
  3. Rozterka w Metin – body czy mental?
  4. Ten koszmarny kowal…
  5. Klasyk, bo dostępny i dla każdego

Metin2, czyli skąd się to wzięło?

W kontekście gry Metin2 pamiętam w dużej mierze o dwóch rzeczach. Po pierwsze, darmowe MMORPG, które zawładnęło umysłami wielu młodych graczy w Polsce i nie tylko. Druga rzecz? Specyficzna subkultura, kojarzona z takimi pojęciami, jak „gimbus” czy „dzieci neostrady”. Słowem – niezbyt pozytywne przymioty, którymi określano charakterystyczne grupy młodocianych użytkowników internetu i gier online przed 15-20 laty. Były to czasy bardzo odjechane i jakże inne od tego, co obserwujemy w czasach obecnych. A Metin, podobnie zresztą jak i Tibia czy Counter-Strike 1.6 stanowił istotny filar ówczesnych realiów, klimatu i specyfiki społeczeństwa sieciowego.

No dobra, ale skąd wzięła się tak gra? Za produkcją Metin2 stoi studio Webzen z Korei Południowej. Gra pojawiła się na tamtejszym rynku w 2006 roku, aby 12 miesięcy później być już dostępną na całym świecie. Gry rodem z Korei nie miały wówczas jakiejś specjalnej renomy w Polsce – a jednak Metin2 zdołał przekonać do siebie mnóstwo graczy. Jak to było możliwe? Powodów można wymienić kilka. Przede wszystkim, tytuł był dystrybuowany darmowo. Nie musieliśmy niczego kupować, wystarczyło pobrać klienta gry z sieci. Gra miała też niskie wymagania sprzętowe, a co najważniejsze, posiadała polską wersję językową.

Rzecz kultowe, które pamiętamy wszyscy

Wydaje mi się, że Metin2 nie miał może tak kontrowersyjnych momentów, jak np. Tibia (bojowe krzesła i tym podobne), ale nadal zapewnił nam sporo kultowych wspomnień. O kilku z nich opowiadam poniżej, ale zacznijmy od najważniejszego. Czy wiecie w ogóle, skąd wzięła się nazwa tej gry? Ta związana jest ściśle z pewnym elementem rozgrywki. Chodzi bowiem o… kamienie.

Kamienie Metin to nie tylko tytułowe obiekty w grze – to jeden z najbardziej kultowych i emocjonujących elementów całego Metina2. W świecie gry były to potężne, demoniczne obeliski rozsiane po mapach, które gracz musiał niszczyć, by zdobywać doświadczenie, cenne przedmioty i surowce do ulepszania ekwipunku. Ich zniszczenie nie było jednak proste – wokół Kamieni pojawiały się fale potworów, które trzeba było odpierać, zanim w ogóle można było zadać poważne obrażenia samemu kamieniowi.

Podczas rozgrywki zauważaliśmy losowo generowany kamień i szybko pędziliśmy w jego kierunku. Na miejscu czekało nas sporo siepiania – w kamień i potwory. Dopiero po długim boju mogliśmy cieszyć się dropem, czyli wieloma punktami doświadczenia, jak i cennymi przedmiotami.

Rozterka w Metin2 – body czy mental?

Ta kwestia to jedno z pierwszych pytań, jakie zadaje się początkującemu Wojownikowi – bo ta decyzja definiuje cały jego styl gry. Wybór zależy od tego, czy chcesz zadawać szybkie obrażenia (Body), czy przyjmować ciosy i kontrolować pole walki (Mental). Sprawa budziła wiele kontrowersji zwłaszcza wtedy, gdy nieopierzony gracz decydował się zadać je na czacie ogólnym. Wydaje mi się, że „body vs mental” polaryzowało graczy bardziej, niż kwestie światopoglądowe nasze społeczeństwo. Głos w dyskusji zabierał niemal każdy aktywny na serwerze, a z uwagi na dość równomierny podział sprawa ta szybko stawała się przyczynkiem do powstawania konfliktów i kłótni.

Każda ze stron miała swoje racje i niczym honoru broniła danego wyboru. Body to jedyny wybór dla wojownika — głosili miłośnicy tej teorii. Sugerowali, że chcąc walczyć wręcz, musimy stawiać na szybkie obrażenia i siłę. Po drugiej stronie barykady byli ci preferujący stronnictwo Mental, nadające naszemu wojowi pewnego palladyńskiego sznytu. Kto faktycznie miał rację? Wszyscy — i nikt jednocześnie. Bo tak naprawdę to od naszego stylu gry zależało, która decyzja była tą właściwą. Ah, ile to niepotrzebnych kłótni miało miejsce na serwerach…

Ten koszmarny kowal…

Ah, kowal w Metin2 – prawdziwa legenda (albo raczej antybohater) całej gry! Jego „sława” nie wzięła się znikąd i zdecydowanie zasłużył na swoją reputację. W grze, aby ulepszyć swoją broń, zbroję lub inne przedmioty, gracze musieli udać się do kowala. Te ulepszenia (od +0 do +9) zwiększały statystyki przedmiotu – co mogło dać ogromną przewagę w walce. Był jednak pewien haczyk. Im wyższy poziom ulepszenia, tym mniejsza szansa powodzenia. Od pewnego momentu (zazwyczaj od +6) ulepszanie stawało się prawdziwym hazardem – a kowal bardzo często niszczył przedmiot, jeśli próba się nie powiodła. Tak, dobrze przeczytaliście — niszczył przedmiot. Oznaczało to, że nie tylko traciliśmy kasę na naprawę, ale również bezpowrotnie traciliśmy dany przedmiot, który próbowaliśmy ulepszyć.

Kowal nie miał żadnych skrupułów. Można było stracić cenny miecz, na który zbierało się tygodniami – i to w jednej sekundzie. Nie było „cofnięcia” ani „odzyskiwania”. Właśnie dlatego wokół kowala grasowało mnóstwo oszustów. Ci oferowali „duplikację” przedmiotów niektórym graczom, co w rzeczywistości sprowadzało się do otwarcia okienka handlu i podarowaniu im swoich najlepszych itemów. Wiele osób straciło w ten sposób sporo przedmiotów. Cóż, społeczności w grach sieciowych potrafią być iście bezwzględne, nie ma co.

Klasyk, bo dostępny i dla każdego

Dość mocno utożsamiam historię gry Metin2 z tą dotyczącą Tibii. Chociaż produkcje te były dziełami innych twórców, a i oferowały zupełnie inny poziom technologiczny, to pod pewnymi względami łączy je wiele. Zwłaszcza z perspektywy polskiego gracza. Oto bowiem mamy do czynienia z tytułami MMORPG, na dodatek całkowicie darmowymi. Do rozgrywki nie wymagano wiele – ot, jakieś tam łącze internetowe i komputer spełniający i tak niezbyt wygórowane wymagania sprzętowe. Podstawowe zasady wytłumaczy nam jeden z kolegów (wszak grali wszyscy), a my wyekwipowani w taką wiedzę mogliśmy ruszać do walki i dobrej zabawy.

Tak, zabawa była dobra – bo darmowa i w gronie ludzi. Wśród nich znaleźć mogliśmy naszych kolegów ze szkolnej ławki i nie tylko. Wiele osób umawiało się na wspólne granie jeszcze podczas lekcji, aby po szkole szybko pędzić do domu, zalogować się na serwer i ponownie spotkać znajomych. W realiach, w których gry nie były aż tak powszechnie dostępne, Metin2 stanowił dużą szansę dla rodzimych graczy na naprawdę fajną rozgrywkę w niezłej grafice i z przyzwoitymi mechanikami. Tym bardziej, gdy w tym samym czasie abonament do World of Warcraft kosztował krocie… Ja z tej alternatywy korzystałem — i wspominam ten czas nieźle.

Źródło: Opracowanie własne

Artykuł Metin2 – grał każdy, wstydzili się wszyscy. Polski klasyk? pochodzi z serwisu PlanetaGracza.pl.