Ubisoft kontra gracze w walce o przyszłość
Czy kupując grę wideo, faktycznie stajemy się jej właścicielami? Wydarzenia związane z zamknięciem serwerów gry „The Crew” poddają w wątpliwość to, co wielu z nas uważało za oczywiste. Toczący się spór sądowy między graczami a firmą Ubisoft rzuca nowe światło na kwestię cyfrowego posiadania. W zeszłym roku Ubisoft ogłosił, że wyłącza serwery popularnej gry wyścigowej, argumentując decyzję „ograniczeniami infrastruktury serwerowej oraz licencyjnymi”. Dla większości graczy oznaczało to jedno – utratę dostępu do produktu, za który zapłacili pełną cenę. Dwóch użytkowników postanowiło nie przyjąć tej decyzji biernie i wystąpiło przeciwko firmie na drogę sądową, oskarżając ją o naruszenie kalifornijskich przepisów ochrony konsumentów. Ubisoft ostatnio nie ma lekko [caption id="attachment_278051" align="alignnone" width="800"] Wydarzenia związane z zamknięciem serwerów gry „The Crew” poddają w wątpliwość to, co wielu z nas uważało za oczywiste.[/caption] Odpowiedź Ubisoftu na pozew, ujawniona niedawno przez portal Polygon, zawiera sformułowania, które mogą zaskoczyć nawet doświadczonych graczy. Firma twierdzi, że konsumenci nie mieli podstaw, by sądzić, że nabywają „nieograniczone prawo własności” do gry. Co więcej, zdaniem prawników Ubisoftu, współczesny gracz „w pełni rozumie”, że kupuje jedynie ograniczoną licencję. Szczególnie zaskakujący fragment odpowiedzi dotyczy sloganu „Nigdy nie jedź sam”, umieszczonego na pudełku gry. Prawnicy Ubisoftu określili go mianem „nieegzekwowalnej przesady”, twierdząc, że hasło to nie opisuje konkretnych cech produktu, a jedynie nawiązuje do społecznego charakteru rozgrywki. Przypadek ten dotyka problemu współczesnego rynku gier – rozmycia granicy między własnością a czasowym dostępem. Większość konsumentów nie czyta szczegółowych warunków licencyjnych, zakładając, że kupując produkt, stają się jego właścicielami w tradycyjnym rozumieniu tego słowa. Rzeczywistość prawna jest jednak bardziej złożona. Analiza umów licencyjnych wielu popularnych produkcji pokazuje, że wydawcy zastrzegają sobie prawo do ograniczenia lub całkowitego odebrania dostępu do gry w określonych okolicznościach. W najnowszej odsłonie sporu gracze złożyli 18 marca poprawiony pozew, w którym zwracają uwagę na jeszcze jeden aspekt sprawy – kod aktywacyjny gry miał być ważny aż do 2099 roku. Ich zdaniem sugerowało to długoterminowe wsparcie tytułu. https://dailyweb.pl/iphone-za-35-tysiaca-zlotych-jest-drogi-a-co-powiesz-na-35-tysiaca-dolarow/ Do sprawy dochodzi jeszcze kwestia wirtualnych walut i przedmiotów. Gracze wprost wskazują: wydaliśmy prawdziwe pieniądze na zawartość w grze, a teraz wszystko przepada. Według nich to nie tylko rozczarowanie, ale zwyczajnie nieuczciwe traktowanie klientów. Wynik tego sporu może mieć daleko idące konsekwencje dla całej branży. Jesteśmy świadkami kształtowania się nowych standardów dotyczących własności cyfrowej. Podobne sprawy toczą się już w Europie, gdzie regulacje konsumenckie są zwykle bardziej rygorystyczne niż w USA. Ubisoft ma czas do 29 kwietnia na odpowiedź na nowe zarzuty graczy. Niezależnie od wyniku tej konkretnej sprawy, debata na temat praw konsumentów w cyfrowym świecie dopiero się rozpoczyna.

Czy kupując grę wideo, faktycznie stajemy się jej właścicielami? Wydarzenia związane z zamknięciem serwerów gry „The Crew” poddają w wątpliwość to, co wielu z nas uważało za oczywiste. Toczący się spór sądowy między graczami a firmą Ubisoft rzuca nowe światło na kwestię cyfrowego posiadania.
W zeszłym roku Ubisoft ogłosił, że wyłącza serwery popularnej gry wyścigowej, argumentując decyzję „ograniczeniami infrastruktury serwerowej oraz licencyjnymi”. Dla większości graczy oznaczało to jedno – utratę dostępu do produktu, za który zapłacili pełną cenę. Dwóch użytkowników postanowiło nie przyjąć tej decyzji biernie i wystąpiło przeciwko firmie na drogę sądową, oskarżając ją o naruszenie kalifornijskich przepisów ochrony konsumentów.
Ubisoft ostatnio nie ma lekko
[caption id="attachment_278051" align="alignnone" width="800"]