NASA odkryła rekordowo wysoki wzrost poziomu mórz i oceanów. Jaka jest tego przyczyna?
Dzięki danym satelitarnym naukowcy ustalili, o ile podniósł się poziom wody w morzach i oceanach na Ziemi. Przebił prognozowany stan o niemal 2 milimetry. Ta różnica wygląda na niewielką. Mówimy jednak o ilości wody, która wypełniłaby ponad 180 tysięcy największych tankowców.

Spis treści:
Globalne ocieplenie nadal topi lodowce na Ziemi, co wywołuje nieustanny wzrost poziomu mórz. W ubiegłym roku poziom ten osiągnął nowe rekordy. Jednak, zdaniem oceanografów z NASA, w 2024 r. to nie globalne ocieplenie, lecz inny mechanizm wywołał największy wzrost objętości wody.
– Każdy rok jest nieco inny, ale jasne jest, że ocean nadal się podnosi, a tempo wzrostu jest coraz szybsze. Mimo to zaobserwowany w 2024 roku poziom mórz i oceanów był wyższy, niż się spodziewaliśmy – powiedział oceanograf NASA Josh Willis.
Ile wody mieści się w półcentymetrowej warstwie mórz i oceanów?
Analizując wcześniejsze trendy, NASA przewidywała na 2024 rok wzrost o 0,43 cm, ale wyniósł on aż 0,59 cm. Te liczby nie wyglądają na niepokojące, ale przyjrzyjmy się przeliczeniu na objętość wody.
Łączna powierzchnia ziemskich mórz i oceanów wynosi około 361 milionów kilometrów kwadratowych. To stanowi około 71% całkowitej powierzchni Ziemi. Oznacza to, że różnica między przewidywanym wzrostem a tym zaobserwowanym to około 579 miliardów metrów sześciennych wody.
Ilość, która wypełniłaby 180 500 największych tankowców ropy naftowej (ULCC). A mówimy tylko o różnicy w prognozach. Bo jeśli policzymy łączny wzrost poziomu mórz i oceanów, który wyniósł 0,59 cm, wychodzi nam, że w 2024 roku do tych ogromnych akwenów trafiło około 2,13 biliona metrów sześciennych wody. Co mieści się w ponad – uwaga – 6,65 milionach największych tankowców ropy naftowej.
Satelity na straży oceanów
Dane, na których bazowali naukowcy prognozując wzrost, pochodzą z pomiarów wykonywanych przez pięć międzynarodowych satelitów od 1992 roku. Najnowszy z nich, Sentinel-6 Michaela Freilicha, jest w stanie mierzyć wysokość powierzchni morza z dokładnością do kilku centymetrów dla 90 procent oceanów na Ziemi. Ale skąd ten nagły wzrost poziomu wód?
Naukowcy od dawna podejrzewali, że nieuwzględnione pętle sprzężenia zwrotnego przyspieszą wzrost poziomu morza ponad przewidywania, a teraz możemy być świadkami wyników. Do tej pory topniejące lodowce na Ziemi odpowiadały za dwie trzecie wzrostu poziomu morza każdego roku, ale w zeszłym roku niespodziewanie się to zmieniło.
Ciepła woda wypiera lód – sprzężenie zwrotne w praktyce
Amerykańska Agencja Kosmiczna odkryła, że w 2024 r. aż dwie trzecie wzrostu poziomu mórz było spowodowane rozszerzalnością cieplną ciekłej wody morskiej, mimo że utrata lodu lodowcowego również wciąż przyspiesza. Cieplejsza woda jest mniej gęsta, więc zajmuje więcej miejsca niż woda zimna – a po rekordowym ociepleniu atmosfery na Ziemi nasze oceany były najcieplejsze od trzech dekad.
Należy wyjaśnić, że ziemskie oceany mają warstwy o różnych temperaturach. Najcieplejsze, a co za tym idzie najmniej gęste wody znajdują się bliżej powierzchni. Ale zwiększona energia cieplna w naszej atmosferze wywołuje więcej burz i szybsze wiatry, co – poza innymi niszczycielskimi skutkami – miesza wody oceanów, przez co szybciej wysyła więcej ciepła do niższych warstw, dodatkowo zwiększając temperatury oceanów i wynikający z tego wzrost poziomu morza.
Zaskakujące skutki: fale morskie, powodzie, brak słodkiej wody
Właśnie zmiany we wzorcach wiatru powodują, że niektóre obszary oceanu nagrzewają się dwa do trzech razy bardziej niż średnia globalna. Wynikające z tego morskie fale upałów zabijają miliardy stworzeń morskich i niszczą zależne od nich łowiska.
Kolejnym negatywnym efektem takiego stanu rzeczy jest zwiększająca się liczba powodzi. Wraz ze wzrostem poziomu oceanów, zalewają one główne rzeki, takie jak Ganges, słoną wodą. A chociaż wody jest ogólnie więcej, to wymienione zjawiska drastycznie zmniejszają zasoby słodkiej wody dla ludzkości. Bez interwencji może to ostatecznie zmusić całe populacje do migracji w poszukiwaniu tego istotnego zasobu.
Jak na razie jedynym sposobem na zmniejszenie tego wpływu jest ograniczenie emisji gazów cieplarnianych. Każdy ułamek stopnia, o jaki możemy zmniejszyć przyszłe ocieplenie, uratuje życie. Ale w czasach, gdy kolejne państwa ograniczają „zielone” programy, nie będzie to takie łatwe.
Źródło: ScienceAlert
Nasza autorka
Ewelina Zambrzycka-Kościelnicka
Dziennikarka i redaktorka zajmująca się tematyką popularnonaukową. Związana z magazynami portali Gazeta.pl oraz Wp.pl. Współautorka książek „Człowiek istota kosmiczna”, „Kosmiczne wyzwania” i „Odważ się robić wielkie rzeczy”.