Test Mercedes GLC 300e. Tym razem ten praktyczny i… tańszy
Przed wami kolejny test Mercedes GLC 300e. Tak, pod koniec 2023 roku już sprawdzaliśmy, jak wypada podobny model, ale z dodatkowym oznaczeniem Coupe (patrz: test Mercedes GLC Coupe). Dlatego tym razem bierzemy na warsztat samochód tej samej generacji, z dokładnie tym samym napędem i bardzo zbliżonym wyposażeniem, ale z klasycznym nadwoziem, aby odkryć wszelkie różnice. […] Artykuł Test Mercedes GLC 300e. Tym razem ten praktyczny i… tańszy pochodzi z serwisu ANDROID.COM.PL - społeczność entuzjastów technologii.


Przed wami kolejny test Mercedes GLC 300e. Tak, pod koniec 2023 roku już sprawdzaliśmy, jak wypada podobny model, ale z dodatkowym oznaczeniem Coupe (patrz: test Mercedes GLC Coupe). Dlatego tym razem bierzemy na warsztat samochód tej samej generacji, z dokładnie tym samym napędem i bardzo zbliżonym wyposażeniem, ale z klasycznym nadwoziem, aby odkryć wszelkie różnice.
Tym samym przekonajmy się, co tak naprawdę otrzymujemy kosztem bardziej opływowego i modnego wyglądu. Dlatego serdecznie was zapraszam do testu Mercedesa GLC 300e 4MATIC, gdzie skupimy się na podkreślaniu tego, co zyskacie, a z czym trzeba się pogodzić, gdy nie wybierzecie samochodu z dopiskiem Coupe.
Test Mercedes GLC 300e. Spis treści




Zalety
- Udany napęd hybrydowy
- Wysoki poziom komfortu, tym razem także w drugim rzędzie
- Rewelacyjne technologie z zakresu multimediów, bezpieczeństwa i wsparcia kierowcy
- Świetny system audio
- Pneumatyczne zawieszenie i tylna skrętna oś stanowią istotną różnicę
Wady
- Zbyt dużo połyskliwych materiałów we wnętrzu
- Niektóre elementy mogłyby zostać lepiej spasowane
- Sposób pracy układu hamulcowego wymaga przyzwyczajenia
Test Mercedes GLC 300e 4MATIC – nasza opinia
Recenzowany Mercedes GLC udowadnia, że jeśli zrezygnujemy z modnego nadwozia, to zyskamy dużo więcej wygody i to w lepszych pieniądzach. Ogólnie rzecz biorąc, jest to samochód naszpikowany nowymi i udanymi technologiami, z których chce się korzystać, bo stanowią istotne zalety w codziennym podróżowaniu. Sama jazda także wypada świetnie i bardzo komfortowo, co wynika z zastosowania m.in. wyjątkowego zawieszenia. Do poprawy pozostają wybrane elementy we wnętrzu, dotyczące ich spasowania oraz wyglądu, który z czasem może się pogarszać.
Cena Mercedes GLC i wersje wyposażenia

Jedna z podstawowych różnic objawia się już na samym początku naszej przygody z konfiguratorem. GLC z klasycznym nadwoziem SUV-a jest po prostu tańszy względem odpowiednika Coupe i to wcale nie tak mało. Dopłata za płynnie opadającą linię dachu wynosi od 13 do blisko 22 tysięcy złotych w zależności od wybranego napędu. Samo wyposażenie i dalsze opcje pozostają bez zmian. Dlatego skupiając się już na testowanym GLC, możemy wybrać jeden z aż 11 rodzajów silników, których ceny kształtują się następująco:
W ciągu nieco ponad roku GLC (2 lata modelowe) podrożał średnio o 10 tys. złotych, ale w ofercie pojawiły się nowe warianty (m.in. podstawowy Diesel 200d). Mercedes na wszystkie swoje auta oferuje 2-letnią gwarancję, bez limitu kilometrów. Do tego dochodzi 8-letnia ochrona akumulatora trakcyjnego, która jest ograniczona do przebiegu 160 tys. kilometrów.
Różnica, która pojawiła się względem testu Coupe, sprowadza się do podkreślania marki EQ przez Mercedesa w wariantach hybrydowych typu Plug-In. Niemniej nadal bardzo dobre wrażenie robi mnogość dostępnych wersji. W końcu do wyboru mamy klasyczne silniki wysokoprężne, benzynowe (miękkie hybrydy), a także właśnie PHEV-y i tu znowu dwa rodzaje, bo mogą być nawet sprzęgnięte z Dieslem. Jednak wciąż pod wątpliwość można podawać, czy warto dopłacać ok. 40 tys. złotych za możliwość podłączenia auto do gniazdka i mniejszy bagażnik.
Ile kosztuje ubezpieczenie Mercedesa GLC 300e?
Według danych Rankomat ubezpieczenie OC testowanego GLC dla kierowcy z kilkuletnim prawem jazdy może wynieść około 620 złotych. Z kolei za pakiet z AC przyjdzie zapłacić 6800 złotych. Sprawdź, ile Ciebie będzie kosztować ubezpieczenie Mercedesa, klikając poniższy link.

Testowany egzemplarz Mercedesa GLC to wariant 300e 4MATIC, czyli hybryda typu Plug-In z silnikiem benzynowym. Wyjściowa cena to niecałe 325 tys. złotych, a z racji, że mówimy o aucie z segmentu premium, to czeka na nas jeszcze mnóstwo dodatków za dopłatą:
Tym sposobem niemalże podnieśliśmy bazową cenę o 50%, osiągając blisko kwotę w okolicach 472 tys. złotych za recenzowany egzemplarz. Niemniej jeszcze kilka opcji się znajdzie, które nie zostały oznaczone w trakcie konfiguracji. Mowa m.in. o rozbudowanych fotelach z masażem, droższych lakierach, innych wariantach personalizacji deski rozdzielczej i konsoli środkowej, czy też dodatkowych poduszkach powietrznych i pakiecie zimowym (podgrzewane dysze spryskiwaczy i kierownica). Dlatego śmiało możemy założyć, że wyposażony pod korek Mercedes GLC 300e 4MATIC przekracza 0,5 miliona złotych.
Dane techniczne Mercedes GLC 300e 4MATIC



Zmienione nadwozie z Coupe na klasyczne sprawia, że mówimy o GLC w wydaniu nieco krótszym (5 mm) i lżejszym (5 kg), który jednocześnie jest bardziej ładowny (15 kg) i oferuje większy bagażnik (o 80 litrów). Mniej opływowa karoseria za to odbiła się na prędkości maksymalnej (niższa o 2 km/h) oraz zwiększonym zużyciu energii (0,1 kWh/100 km), a więc… detale.
Bez zmian pozostaje napęd, który składa się z 2-litrowego silnika benzynowego (R4, turbodoładowany) o mocy 204 KM, który wspierany jest przez elektryczny motor o mocy 156 KM. Łącznie do dyspozycji mamy 313 KM i aż 550 Nm, które przekazywane są przez 9-biegową przekładnię automatyczną na obie osie. Warto jeszcze podkreślić, że wspomniana w danych Mercedesa średnica zawracania dotyczy wariantu bez tylnej skrętnej osi. Pojawienie się tej opcji sprawia, że GLC potrzebuje o niecały metr mniej (10,9 m).
Historia Mercedesa GLC w skrócie

Pełną historię GLC omówiłem szczegółowo podczas testu wariantu Coupe. Pierwszy raz te trzy litery na klapie Mercedsa pojawiły się w 2016 roku, kiedy zadebiutowała pierwsza generacja, zastępująca w ten sposób model GLK. Kolejna, a więc testowana odsłona zawitała na rynku w 2022 roku.
Równolegle produkowane modele z dopiskiem Coupe do słupka B pozostają identyczne względem recenzowanego egzemplarza. Zmiany czekają nas głównie w drugim rzędzie siedzeń i bagażniku. Od zewnątrz oczywiście nie można przeoczyć różnic, bo nie tylko dach szybciej opada, ale nawet tylne lampy są narysowane w zupełnie innym stylu.
Kolejna różnica w przypadku recenzowanego Mercedesa GLC względem wariantu Coupe dotyczy konkurencji. Samochód oczywiście wciąż reprezentuje segment D jako luksusowy SUV. Tylko tym razem, szukając rywali, nasze myśli powinny kierować się w stronę BMW X3, Audi Q5, Volvo XC60, Lexusa NX, DS 7 lub Porsche Macana. Niemniej nie wszyscy zdecydowali się wprowadzić do oferty hybrydę typu Plug-In.
System multimedialny Mercedesa jest stale rozwijany

W zakresie dostępnych technologii Mercedes nie wprowadził żadnych rewolucji, co zresztą nikogo nie powinno dziwić. Jednak mówimy o platformie, która może być stale aktualizowana i to faktycznie widać. W testowanym GLC znajdziemy już nowe ikony i aplikacje, które oczywiście równolegle udostępniane są innym posiadaczom, niezależnie od tego, kiedy kupili samochód.
Ogólnie rzecz biorąc, zastosowany system operacyjny należy do tych, gdzie już większość najważniejszych funkcji obsługiwana jest z poziomu ekranu, redukując liczbę fizycznych przycisków. Sam interfejs został dobrze dostosowany do tego celu, a i wydajność stoi na bardzo wysokim poziomie. Jakby nie patrzeć, jest to multimedialna czołówka.
W ramach dostępnych wyświetlaczy Mercedes nie wprowadził żadnych zmian w GLC względem odmiany Coupe, więc pojawia się pionowy, centralny ekran o przekątnej 11,9-cali. Jeszcze większy panel czeka na nas za kierownicą i mierzy on 12,3-cali. W opcji pojawia się jeszcze wyświetlacz przezierny (HUD), który może pochwalić się bardzo dobrym rozmiarem i rozbudowaną funkcjonalnością.
Centralny ekran z delikatnym liftingiem

Przez cały 2024 i częściowo 2025 rok Mercedes wprowadził minimalne zmiany w systemie operacyjnym. Przede wszystkim rozbudowane zostało znaczenie aplikacji firm trzecich. Cała reszta jedynie miejscami została odświeżona. Oczywiście wspomniane programy agregowane są w sklepie Mercedesa, gdzie pojawiają się jeszcze usługi firmy, więc jeśli wybranych funkcji nie wybierzemy w trakcie konfiguracji GLC, to później będziemy mogli je dokupić. To wszystko zwieńcza profil Mercedes Me, który pozwala szybko przenosić swoje ustawienia i ogólne preferencje.
Ekran główny interfejsu testowanego Mercedesa GLC oferowany jest w dwóch wersjach: rozbudowanej i uproszczonej, gdzie ta druga przywodzi na myśl starsze odsłony oprogramowania samochodów z gwiazdą na masce. Niemniej założenia są podobne, czyli wyświetlana mapa, kilka głównych ikon i cała sekcja do obsługi klimatyzacji z dużymi, wyraźnymi przyciskami. Nie zabrakło też spisu aplikacji i wysuwanego panelu z powiadomieniami oraz szybkimi ustawieniami. Wspomniana już wielkość ikon odgrywa kluczową rolę w ergonomii całego systemu, która pozostaje bardzo wygodna.
Mercedes wciąż wyróżnia się swoim asystentem głosowym, który nie ogranicza się wyłącznie do podstawowej obsługi wybranych funkcji samochodu. Wychodzi on szerzej i jest w stanie kontekstowo rozróżniać nasze polecenia. Naturalnie wszystko w języku polskim, choć z koniecznością stałego dostępu do internetu. Jeżeli uznamy system GLC za zbyt skomplikowany, to z pomocą przychodzi cyfrowa, dobrze zaprojektowana instrukcja obsługi.
Z racji, że mamy do czynienia z bogato wyposażonym Mercedesem, tak opcji dotyczących komfortu również nie będzie brakować. Sama 4-strefowa klimatyzacja z funkcją oczyszczania powietrza to dopiero początek. Dalej pojawiają się m.in. fotele z kinetyką, czyli automatycznym, delikatnymi ruchami, aby mniej się męczyć w dalszych trasach. Ba, można je ustawić automatycznie na podstawie naszego wzrostu, choć zawsze będziemy musieli wprowadzić drobne poprawki.
Oświetlenie nastrojowe to kolejny punkt, który w Mercedesach jest nie do pominięcia. Przede wszystkim jest rozbudowane, podzielone na sekcje, ale pełni wiele funkcji na czele z tymi ostrzegawczymi przed zagrożeniami (np. podczas wysiadania lub w trakcie nagłego hamowania). Tyczy się to także zewnętrznego oświetlenia, które swoimi animacjami umila początek i koniec podróży.
Wspomniany już sklep z aplikacjami sprawia, że możliwości multimedialne Mercedesa GLC wchodzą na poziom… dużego tabletu. W końcu możemy przeglądać strony internetowe, słuchać Spotify, oglądać YouTube’a lub Disney+ i grać w wybrane gry. To tylko przykładowe tytuły, bo widać, że Niemcy nie traktują tego tematu po macoszemu i wyraźnie rozwijają w tym kierunku swoją platformę, zachęcając firmy trzecie do wsparcia. Naturalnie nie mogłoby się to odbyć bez wbudowanego modemu LTE i Wi-Fi.
Multimedia potęgowane są przez rewelacyjne nagłośnienie od Burmestera, które oczywiście wymaga dopłaty, ale naprawdę warto rozważyć tę pozycję. To jeden z najlepszych systemów audio w tej klasie. Wynika to głównie z dostępnych opcji personalizacji dźwięku, gdzie otrzymujemy nawet intuicyjny konfigurator. Jest to jednocześnie pewne zaskoczenie, gdyż dźwięk w GLC Coupe zapamiętałem nieco gorzej. Może to świadczyć o dwóch kwestiach. Pierwsza to oczywiście aktualizacje, ale druga, bardziej prawdopodobna to lepsze dostosowanie głośników do kubatury testowanego w tym materiale GLC.
Nawigacja, Android Auto, Apple CarPlay, czyli jest bardzo dobrze

Podczas testu GLC Coupe zwróciłem uwagę, że nawigacja Mercedesa jest świetna, ale niestety z nieaktualnymi bazami. Rok wsparcia wyeliminował ten problem i już nie znalazłem istotnych braków w ramach popularnych tras, które zostały oddane w ostatnich miesiącach. Dlatego tym bardziej mogłem docenić rozbudowaną funkcjonalność. Sama mnogość dostępnych informacji i personalizacji robi bardzo dobre wrażenie. Do tego dodajmy świetne funkcje pokroju rozszerzonej rzeczywistości, ale też te proste, czyli informacje o stacjach ładowania z ich stanem na żywo.
Oczywiście nadal pojawia się Android Auto i Apple CarPlay w bezprzewodowych wydaniach, co do których nie można mieć żadnych uwag. Obie platformy uruchamiają się całkiem szybko, a ta od Google została w wiekszym zakresie zintegrowana z cyfrowymi zegarami i HUD.
Funkcjonalne cyfrowe zegary i równie rozbudowany HUD

Na pierwszy rzut oka cyfrowe zegary w GLC wydają się bardzo duże, a wynika to głównie z umieszczenia ekranu blisko samej kierownicy. Niemniej nie ogranicza ona w żaden sposób widoczności i możemy mówić o bardzo dobrej czytelności, a także jeszcze większym zakresie personalizacji dostępnych informacji. Jakby nie patrzeć, kierowca na swoim ekranie otrzymuje dużo różnych wskazań, aczkolwiek nie powinny one przytłaczać.
Ku mojemu zaskoczeniu cyfrowe zegary również zostały zaktualizowane, ale… Mercedes postanowił zrezygnować z jednego dostępnych motywów. Zniknęła pozycja, która… ogranicza do minimum wszelkie informacje, a więc z dużym potencjałem. Cała reszta pozostała bez zmian, więc wciąż możemy mówić o sporych opcjach personalizacji. Tym sposobem dostępnych motywów mamy sześć, gdzie każdy ma swoje wyraźne przeznaczenie.
Niemniej wyłącznie klasyczny motyw pozwala na większe dostosowanie tego, co widzimy w centralnej części. Pojawić się może tutaj komputer pokładowy w różnych wariacjach, ale także podgląd multimediów, nawigacji lub asystent skupienia.
Mimo wszystko do pełni szczęścia wystarczyć powinien nam opcjonalny wyświetlacz przezierny. HUD w testowanym Mercedesie GLC to jedna z tych implementacji, gdzie prezentowany obraz zajmuje bardzo dużą część szyby czołowej, ale jednocześnie przedstawiane informacje nie ograniczają widoczności, bo pojawiają się wyłącznie wtedy, gdy to istotne. Mowa m.in. o ostrzeżeniach o przejściach dla pieszych lub innych zagrożeniach. Poza tym ponownie pojawiają się motywy i widżety, które możemy dostosowywać niezależnie od cyfrowych zegarów.”
Wnętrze Mercedesa GLC 300e 4MATIC, czyli odkryjmy dodatkową przestrzeń

Tak naprawdę w tym momencie mógłbym skrócić test Mercedes GLC 300e i odesłać was do wariantu Coupe, gdyż 50% poniższego materiału będzie stanowić wyłącznie przypomnienie tego, co już znacie. Dlatego pozwólcie, że pokrótce przypomnę kluczowe założenia niemieckiego producenta. Przede wszystkim ma być czuć, że jest to samochód premium i tak właśnie jest. To ma swoje zalety, ale też wady, bo niestety pojawia się sporo czerni fortepianowej, z którą możemy walczyć w konfiguratorze. Zastosowane materiały w znakomitej większości także potwierdzają klasę Mercedesa, aczkolwiek miejscami (np. nawiewy) mogłyby zostać lepiej spasowane.
System dostępu bezkluczykowego Mercedesa GLC sprowadza się do czujników, które znajdziemy we wszystkich klamkach (włącznie z bagażnikiem). Samochód nie rozpoznaje nas, gdy się do niego zbliżamy, więc wszelkie oświetlenie możemy włączyć zdalnie pilotem lub dopiero będąc przy drzwiach. Analogicznie wygląda sytuacja z zamykaniem – nie ma żadnej automatyki, która zadziałałaby, gdy odpowiednio daleko oddalimy się od auta.
Bagażnik w tym zakresie nie jest wyjątkiem, a dodatkowo wspiera bezdotykowe otwieranie i zamykanie poprzez gest ruchu stopą pod zderzakiem, co działa bardzo sprawnie.
Pierwszy rząd już bez dodatkowego progu



W przypadku pierwszego rzędu GLC mógłbym zaznaczyć, że wsiadanie jest identyczne, co w przypadku GLC Coupe, ale… jest lepiej. Wynika to wyłącznie z konfiguracji testowanego egzemplarza, który nie został wyposażony w opcjonalny, stalowy próg, co jest po prostu wygodniejszym wyborem. Niemniej drzwi nadal nie zasłaniają całkowicie podstawowego progu, więc w przypadku złych warunków atmosferycznych warto uważać na nogawki.
Boczek drzwi pozostał identyczny, czyli pojawia się dużo fizycznych przycisków, sporo miękkich materiałów, ale też pierwszy panel piano black. Na szczęście tutaj jest on nieszkodliwy i dodaje uroku. Podobnie zresztą jak ciekawie wpasowane maskownice głośników. Jedyna różnica, której się dopatrzyłem, to tym razem w schowku pojawiła się gumowa wytłoczka, która ogranicza przesuwanie się umiejscawianych tam drobiazgów.
Fotele umilają podróżowanie

Fotele w testowanym GLC to przykład świetnej wygody, gdzie komfort odgrywa właśnie główną rolę, ale jednocześnie mowa jest o dobrym podparciu bocznym. Mercedes rozpieszcza nas rozpiętością dostępnych regulacji, mimo że nie są to najbardziej rozbudowane stołki, które możemy wybrać w GLC.
Oczywiście mówimy o niemalże w pełni elektrycznym sterowaniu, które odbywa się z poziomu boczka drzwi oraz dodatkowego panelu na obudowie foteli (regulacja lędźwiowa). Manualnie dostosowujemy jedynie wysunięcie przód/tył zagłówkach – góra/dół pozostaje elektryczna. Oczywiście nie mogło zabraknąć wysuwanego podparcia ud, funkcji komfortowego wsiadania i wysiadania (razem z kierownicą), a także pamięci. Tym razem też obok podgrzewania pojawia się jeszcze wentylacja.
Komfort poprawia dodatkowo kinetyka, czyli fotele praktycznie w każdym zakresie minimalnie co określony czas zmieniają swoją pozycję, aby poruszać nasze ciało (w bezpieczny sposób) w trakcie podróży. Decydując się na bogatszy wariant foteli pojawi się jeszcze opcja masażu.
Kierownica z dotykowymi panelami, które trzeba lubić

Kierownica GLC, którą możecie podziwiać na zdjęciach, to propozycja z linii AMG. Wyróżnia się ona grubym wieńcem z podciętym dołem i pikowaniem na bokach. Do tego dochodzi charakterystyczne sterowanie, ale o nim za chwilę. Sama kierownica dobrze leży w dłoni, jest elektrycznie sterowana, wspiera komfortowe wysiadanie i tak naprawdę do pełni szczęścia zabrakło jedynie podgrzewania, które wymaga dodatkowej dopłaty.
Obsługa odbywa się poprzez wciskane panele dotykowe, więc rozpoznawane są zarówno akcje przesuwanych gestów, jak i kliknięć. Z racji, że podzielone ramiona są dosyć wąskie, a pola dotykowe małe, tak początkowo trzeba nauczyć się ich obsługi i uważności, aby przypadkowo nie wywoływać niechcianych akcji podczas manewrowania. Lewa sekcja odpowiada za obsługę cyfrowych zegarów, HUD oraz tempomatu. Tymczasem prawa część steruje centralnym ekranem i multimediami.
Deska rozdzielcza pozostaje identyczna

Projekt deski rozdzielczej testowanego GLC jest zbieżny z innymi modelami Mercedesa, czyli pojawia się dużo kształtów, jeszcze więcej materiałów i opcji personalizacji. W ramach tego ostatniego warto dokładniej zastanowić się, co wybieramy w konfiguratorze i w tym miejscu sugeruję, aby zrezygnować z połyskliwych paneli, które wyglądają ładnie, ale nie na dłuższą metę.
Charakterystyczne, mnogie nawiewy zostały wykonane z tworzyw sztucznych i potrafią skrzypieć podczas ich ustawiania. Na szczęście nie musimy tego często robić. W ramach skórzanego szczytu deski rozdzielczej znajdziemy część zestawu audio oraz naprawdę dużą sekcję odpowiedzialną za projekcje wyświetlacza przeziernego. Oczywiście czepiam się połyskliwych paneli, gdyż te bardzo szybko się brudzą, wyraźnie widać na nich kurz i obawiam się, że z czasem nie zabraknie na nich zarysowań. Dlatego warto pomyśleć o foliach ochronnych.
Schodząc poniżej centralnego ekranu, znajdziemy kolejny zestaw klikalnych, dotykowych paneli do obsługi wybranych funkcji samochodu. Oczywiście bez sterowania klimatyzacją. Jedyny, w pełni fizyczny przycisk to ten od świateł awaryjnych. Pojawia się też czytnik linii papilarnych, który pozwala szybko załadować swoje ustawienia kierowcy. W ramach konsoli środkowe z piano black (można to zmienić) dostępny jest rozbudowany schowek z dwoma, sporymi i wygodnymi uchwytami na kubki, dwa gniazda USB-C oraz ładowarka indukcyjna.
Podłokietnik pozostaje nieregulowany, a po jego otworzeniu znajdziemy całkiem dużo przestrzeni, gumową wykładzinę i prosty organizer na drobiazgi. Tu także Mercedes wygospodarował miejsce na kolejne dwa gniazda USB-C w towarzystwie dodatkowego oświetlenia.
Dotykowe panele kontynuowane są w ramach obsługi oświetlenia i okna dachowego na panelu przy podsufitce. W pobliżu czeka na nas lusterko fotochromatyczne. Z kolei przed pasażerem znajdziemy akceptowalnej wielkości schowek, którego część miejsca możemy (w ramach opcji) zarezerwować na zapachy do systemu klimatyzacji.
Drugi rząd, gdzie odnajdą się już wyższe osoby








Przechodzimy na tylną kanapę, aby odkryć największe różnice w testowanym GLC względem GLC Coupe. To oczywiście więcej miejsca, które objawia się już po otworzeniu drzwi, gdzie dostępna przestrzeń (bez stalowego progu) pozwala jeszcze wygodniej zajmować pozycję na tylnej kanapie. Boczek drzwi pozostał identyczny – tym razem nie pojawia się dodatkowa, gumowa mata.
O ile w GLC Coupe na tylnej kanapie najlepiej odnajdują się osoby ze wzrostem do 1,8 metra, tak w recenzowanym tym razem GLC bez problemu możemy pokusić się nawet o 2-metrowców. Różnica w wolniej opadającej linii dachu jest ogromna na korzyść tańszego modelu.
Z zakresu udogodnień praktycznie wszystko pozostaje takie samo, czyli do dyspozycji mamy czterostrefową klimatyzacją z osobnym panelem do sterowania i centralnym nawiewem. Identycznie rozwiązany został wygodny podłokietnik z wysuwanymi uchwytami na telefon oraz dwoma cupholderami. Tak samo dalej czekają na nas dwa gniazda USB-C i praktyczne mocowania Isofix. Jedyna zmieniona rzecz to lokalizacja haczyków.
Wielofunkcyjne oświetlenie i okno dachowe










Testowany Mercedes GLC rozpieszcza nas dostępnym oświetleniem podstawowym i nastrojowym. Zaczynając od tego pierwszego, już na zewnątrz czekają na nas różne animacje z projekcyjnych reflektorów, logo firmy rzucane na ziemię z lusterek, wraz ze sporym zasięgiem podstawowego światła, które znacząco poprawia widoczność tego, co znajduje się wokół drzwi.
Po ich otwarciu (przednich) także pojawią się dodatkowe punkty świetlne. Również w przypadku bagażnika docenimy dodatkowe lampki na samej klapie. Dlatego to wielka szkoda, że Mercedes nie włącza tego wszystkiego, gdy wykryje osobę z pilotem, a dopiero w momencie pełnego odblokowania centralnego zamka.
We wnętrzu ponownie nie możemy narzekać na jasność, choć tu wygrywa Coupe, które w przypadku drugiego rzędu stawia na centralne, lepiej docierające oświetlenie. Tylko to detal, bo GLC wciąż wypada ponadprzeciętnie. Tymczasem nastrojowe oświetlenie to klasa sama w sobie, która początkowo może niektórych drażnić mnogością kolorów, ale warto zagłębić się w ustawieniach. Pozwalają one bardzo precyzyjnie dostosować poszczególne strefy. Do tego nie zapominajmy, że mówimy o rozwiązaniu zintegrowanym z systemami wsparcia.
Przebudowane oświetlenie w tylnej części GLC wynika z faktu, że mamy do czynienia z dużo większym oknem dachowym, który dociera właśnie do drugiego rzędu i jeszcze lepiej doświetla wnętrze. Jest ono otwierane, a w razie potrzeby możemy je zasłonić dosyć cienką roletą.
Bagażnik również stanowi istotną przewagę








Kolejny punkt, gdzie testowany Mercedes GLC 300e udowadnia, że jest lepszym wyborem względem odmiany Coupe, to ergonomia bagażnika, a właściwie jego pojemność. Sama klapa podnosi się bardzo wysoko, cicho i odpowiednio sprawnie, a samą akcję możemy wymusić na wiele sposobów na czele z gestem pod zderzakiem. Z racji, że recenzowany egzemplarz został wyposażony w pneumatyczne zawieszenie, tak jesteśmy w stanie obniżyć próg załadunku.
Podstawowa przestrzeń bagażowa testowanego GLC to 470 litrów, czyli… dosyć przeciętnie. Wręcz mało, gdy weźmiemy pod uwagę, że odmiany bez hybrydy typu Plug-In oferują 620 litrów. Niemniej to wciąż więcej względem Coupe, gdzie pojemność ograniczona jest do 390 litrów. Wracając do recenzowanego modelu, możemy złożyć oparcia tylnej kanapy (40:20:40) z poziomu samego bagażnika, aby uzyskać 1520 litrów.
We wspomnianej przestrzeni musimy również uwzględnić miejsce na kable do ładowania, gdyż pod podłogą znajdziemy wyłącznie schowek na niezbędne wyposażenie bezpieczeństwa. Ewentualnie pamiętajmy o haku. Z innych udogodnień pojawia się szereg haczyków, elastycznych taśm, mocowań siatek i gniazdo 12 V.
Wrażenia z prowadzenia, czyli warto dopłacić

Zmiana nadwozia z Coupe na klasyczne nie wprowadza większych różnic w zachowaniu GLC. Dlatego wciąż mówimy o samochodzie bardzo komfortowym, przepływającym wszelkie nierówności i tak naprawdę niebojącym się żadnych warunków drogowych. To częściowo wynika też z wyposażenia opcjonalnego, aczkolwiek uniwersalność testowanego Mercedesa jest godna pochwały. To właśnie przykład SUV-a, który sprawił, że ten segment jest tak popularny.
Zacznijmy od układu kierowniczego, który jest precyzyjny i niepozwalający męczyć się kierowcy podczas manewrowania. Tu na wierzch wychodzi opcja w postaci tylnej skrętnej osi (4,5 stopnia), pozwalająca całkiem dużemu GLC zawracać lepiej niż niejedno miejskie auto (11,8 m). Jeżeli wahacie się, co warto wybrać w konfiguratorze, to zdecydowanie pakiet Engineering.
Wraz z nim otrzymujecie pneumatyczne zawieszenie, które rewelacyjnie wybiera nierówności. Dodatkowo pozwala na podniesienie auta w trybie offroad lub obniżyć, aby wygodniej było nam pakować zakupy. Mimo wszystko nawet 20-calowe felgi nie ograniczają komfortu podróżowania.
Dynamika jazdy hybrydowym GLC idealnie wyważona

Pod maską testowanego GLC 300e znalazł się 2-litrowy, 4-cylindrowy silnik benzynowy o mocy 204 KM. Pojawienie się litery e w nazwie, a teraz nawet podkreślonej przez EQ, oznacza, że w grze jest dodatkowy motor elektryczny (136 KM) i duży akumulator trakcyjny. Razem otrzymujemy ponad 310 KM i 550 Nm, które przenoszone są na asfalt poprzez napęd na 4 koła (podstawa we wszystkich GLC) ze wsparciem 9-biegowej skrzyni (9G-Tronic). Domyślnie GLC jest tylnonapędowe i w razie potrzeby dołącza się przednia oś.
Osiągi są w pełni wystarczające, bo mówimy o przyspieszeniu 0-100 km/h w czasie 6,7 sekund. W tym aspekcie nie ma znaczenia, czy mówimy o Coupe, czy klasycznym GLC, bo jedynie prędkość maksymalna w przypadku tego drugiego jest minimalnie niższa (218 km/h). Oczywiście wciąż mówimy o wysokiej masie, zbliżającej się z tym całym wyposażeniem do 2,4 tony.
W oprogramowaniu znajdziemy sporo różnorakich ustawień dotyczących trybów jazdy, które urozmaicane są poprzez pakiet Offrod. Pozwala on dodatkowo podnieść zawieszenie, ale też oferuje specjalne ekrany, które mogą okazać się przydatne na bezdrożach. Naturalnie nie spodziewajmy się, że testowane GLC będzie częstym widokiem w takich warunkach, aczkolwiek Mercedes to dopuszcza. Nawet w wydaniu wyłącznie na prąd, bo pamiętajmy, że silnik elektryczny jest przed skrzynią biegów, więc może napędzać obie osie.
W ramach pozostałych trybów pojawiają się już klasyczne opcje, pozwalające wymusić jazdę elektryczną, hybrydową, z nastawieniem na pełną moc i w ramach indywidualnych upodobań. Nie ma mowy o żadnej formie eko, a różnice pomiędzy wspomnianymi pozycjami są dosyć mocno odczuwalne – szczególnie pomiędzy Hybrid i Sport. Wyraźnie zmienia się reakcja na gaz, usztywnia się układ kierowniczy i zawieszenie, a silnik spalinowy pracuje non-stop.
Jak się jeździ Mercedesem GLC 300e 4MATIC z EQ? Bardzo, ale to bardzo przyjemnie. Jest to auto idealne na dłuższe trasy, gdzie zahaczamy również o miasta, bo w każdych warunkach docenimy ogólną dynamikę i komfortowe właściwości jezdne. Dostępna moc jest bardzo dobrze skrojona i współpraca obu rodzajów napędu została należycie skrojona. Nie odczuwamy żadnych niedoborów lub zwłoki, choć jednocześnie nie da się przeoczyć momentu uruchamiania silnika spalinowego. Głównie przez dźwięk, aczkolwiek nie jest on w żaden sposób uciążliwy we wnętrzu.
Jazda na samym prądzie jest możliwa nawet na drogach szybkiego ruchu (do 145 km/h), aczkolwiek GLC w takim scenariuszu najlepiej czuje się z prędkościami do 80 km/h, gdzie dynamika jest w pełni wystarczająca. Powyżej już można odczuwać, że 136 KM musi walczyć z ciężkim samochodem. Podobnie wyraźnie czuć zmianę biegów przy jeździe elektrycznej, więc nie ma mowy o charakterystycznej płynności dla aut na prąd.
Docenić za to można system automatycznej rekuperacji. Oprogramowanie na bieżąco analizuje drogę poprzez radary, ale też pobiera dane z nawigacji, aby wiedzieć, kiedy faktycznie warto odzyskiwać energię. Przyczepić jeszcze muszę się do ogólnych wrażeń z hamowania, które wymaga przyzwyczajenia. Otóż czuć wyraźnie, kiedy zmienia się sposób wytracania prędkości z rekuperacji na rzecz klasycznego układu. Po prostu efekty i sama praca hamulca nie jest liniowa, do czego potrzeba wyczucia.
Spalanie, zużycie energii i zasięg Mercedesa GLC 300e

Kolejnych różnic pomiędzy testowanym Mercedesem GLC a wariantem Coupe teoretycznie powinniśmy spodziewać się przy okazji spalania. Na papierze recenzowany samochód wypada minimalnie gorzej, ale to naprawdę minimalnie. W praktyce za to wyszło inaczej, co upatrywałbym głównie w cieplejszych warunkach atmosferycznych, gdyż temperatura powietrza oscylowała w okolicach 20 stopni Celsjusza, a więc nie są to grudniowe warunki. Za to bez zmian pozostają zbiornik paliwa (49 litrów) i akumulator trakcyjny (31,2 kWh brutto, 25,3 kWh netto).
Już w mieście Mercedes pokazał, że znacznie chętniej i efektywniej wykorzystuje zgromadzoną energię w baterii, więc średnie zużycie paliwo wyniosło 6,5 l/100 km (zasięg: ~750 km). Bez zmian za to pozostały korki i próby dynamicznej jazdy, gdzie komputer pokładowy pokazywał +/- 9 l/100 km (zasięg: ~540 km). Tym samym warto zwracać uwagę na wskaźnik wykorzystania energii, aby minimalizować konieczność uruchamiania silnika spalinowego.
W obszarach podmiejskich testowany Mercedes GLC 300e 4MATIC sytuacja się powtarza, czyli przy prędkościach do ~80 km/h możemy liczyć w ciepłe dni na niższe i rozsądne zużycie paliwa na poziomie 5,5 l/100 km (zasięg: ~890 km). Po prostu silnik elektryczny może efektywniej wykorzystywać energię z akumulatorów. Sytuacja powtarza się przy wyjeździe na drogi szybkiego ruchu:
- 100 km/h: 6,8 l/100 km (zasięg: ~720 km),
- 120 km/h: 7,8 l/100 km (zasięg: ~620 km),
- 130 km/h: 8,7 l/100 km (zasięg: ~560 km),
- 140 km/h: 10,4 l/100 km (zasięg: ~470 km).
W zimowych i deszczowych scenariuszach GLC Coupe zużywał średnio 0,7 l/100 km więcej paliwa, co jednoznacznie potwierdza, że niskie temperatury nie sprzyjają hybrydom. Dopiero różnica przy 140 km/h jest minimalna, gdzie to już silnik spalinowy przejmuje główną rolę napędzania kół. Ogólnie rzecz biorąc, testowane GLC wypada całkiem nieźle, uwzględniając jego gabaryty i moc.
Niemniej nie zapominajmy, że mówimy o hybrydzie typu Plug-In, która potrafi i chętnie jeździ na samym prądzie. Mercedes GLC 300e 4MATIC teoretycznie może pokonać do 130 km w trybie elektrycznym (WLTP). Do tego dochodzi szereg wygodnych ustawień, pozwalających dostosować ładowanie i ogólnie zarządzać energią, więc producent podszedł kompleksowo do tematu.
W niesprzyjających warunkach udało mi się pokonać GLC Coupe ~80 km w mieszanych warunkach, a podczas testu GLC już ~100 km. Oczywiście mówimy tutaj nie tylko o miejskiej jeździe, bo również wybrałem się na kilkanaście kilometrów na autostradę, więc ogólnie rzecz biorąc, jest dobrze.
Podobnie oceniam możliwości ładowania, choć trzeba pamiętać, że za obecność gniazda CCS (DC, 60 kW) trzeba dopłacić. Z jego pomocą ładowanie trwa zaledwie 30 minut, co jest bardzo dobrym wynikiem. Jeśli się nie spieszymy i korzystamy z podstawowego złącza Type 2 (AC, 11 kW), to będziemy potrzebować nieco ponad 4 godziny na regenerację ogniwa.
Systemy wsparcia w Mercedesie to klasa sama w sobie

Okazuje się, że aktualizacje Mercedesa obejmują również systemy wsparcia. W oprogramowaniu znajdziemy wiele pozycji, które pozwalają dostosować działanie poszczególnych modułów, a wybrane (np. tempomat) zyskały dodatkowe możliwości. W tym wypadku doceniam producenta m.in. za szczegółowość opisów przy wybranych pozycjach, co by kierowca faktycznie wiedział, z czym ma do czynienia.
W ramach wymuszonych funkcji przez Unię Europejską pojawia się system ostrzegania nas przed przekraczaniem prędkości względem informacji odczytanych ze znaków drogowych. W tym wypadku Mercedesowi zdarza się zeskanować dane z bocznych dróg, ale nie dźwięk może nas irytować, a funkcja tempomatu, która automatycznie dostosowuje zadaną prędkość. Na szczęście można to wyłączyć na stałe.
Tymczasem pikanie jesteśmy w stanie błyskawicznie dezaktywować (każdorazowo po uruchomieniu auta) poprzez zawsze widoczną ikonę na centralnym ekranie (lewy górny róg) lub przytrzymując przycisk na kierownicy od regulacji natężenia dźwięku.
Lusterka w testowanym GLC nie są przesadnie wielkie i oferują po prostu podstawową widoczność. Co ciekawe, Mercedes nie oferuje w konfiguratorze możliwości wybrania fotochromatycznych wkładów, ale oczywiście nie zabrakło monitorowania martwego pola i ruchu poprzecznego.
Przechodząc do tempomatu Mercedesa GLC 300e, mówimy o jednej z najlepszych implementacji na rynku, która ewidentnie potwierdza, że mamy do czynienia z samochodem z segmentu premium. Przede wszystkim docenimy sposób reakcji auta na zmieniające się warunki na drodze i możliwość dostosowania tempa zmian prędkości.
Do tego dochodzi aktywny asystent utrzymania w pasie ruchu, który został wyraźnie ulepszony. Samochód nie ma problemów z jazdą z wyższymi prędkościami i pokonywaniem zakrętów, a same czujniki w kierownicy nie są przewrażliwione. O ile w GLC Coupe także pojawiała się opcja asystenta zmiany pasa ruchu, tak dopiero GLC pokazał mi, że jest to bardzo dobra, ulepszona implementacja. Auto bez problemu zmienia pasy, gdy włączymy kierunkowskaz i jest to ewidentnie najwygodniejsze rozwiązanie na rynku z tych testowanych przeze mnie.
Podobnie Mercedes wciąż pozostaje liderem, gdy chodzi o możliwości reflektorów. W testowanym GLC znalazły się najbardziej rozbudowane lampy z funkcją projekcji, które urozmaicają życie nie tylko swoimi animacjami, ale też przydatnymi wskazaniami. Jednak zacznijmy od podstawowego snopu, który jest świetny w każdym zakresie. Dodatkowo jest on skrętny i wspierany przez dodatkowe światło przy skręcaniu.
W ramach adaptacyjnej pracy reflektorów GLC pojawia się mnóstwo segmentów, które bardzo precyzyjnie wycinają auta jadące przed nami i to naokoło. Dlatego podświetlane są m.in. górne oznakowania na drogach szybkiego ruchu, mimo że wciąż są samochody przed nami. Dodatkowo dochodzą animacje, które podkreślają potencjalne zagrożenia, np. pasy przy przekraczaniu ich bez włączonego kierunkowskazu lub auta, gdy jesteśmy za blisko. Także w ten sposób wiemy, że przykładowo działa system zmiany pasa ruchu, pokazując ścieżkę, po której GLC będzie się poruszać.
Zwieńczeniem bardzo dobrych systemów wsparcia testowanego Mercedesa są równie udane kamery 360 stopni. Jakość obrazu jest świetna w każdych warunkach i tyczy się to nawet bocznych matryc, a to za sprawą dodatkowego, mocnego światła rzucanego z lusterek. Nie musimy jednocześnie obawiać się o zabrudzenie tylnej kamery, gdyż ta jest wysuwana. Poza tym pojawia się asystent automatycznego parkowania, który działa poprawnie.
Test Mercedes GLC 300e 4MATIC. Podsumowanie i nasza opinia

Kończymy test Mercedes GLC 300e 4MATIC (już z dopiskiem EQ), który w porównaniu do odmiany Coupe może nie oferuje aż tak atrakcyjnego designu, ale na pewno jest to dużo rozsądniejszy wybór. W końcu za niższą kwotę otrzymujemy znacznie bardziej praktyczne nadwozie na czele z ilością miejsca w drugim rzędzie i przestrzenią ładunkową.
Poza tym bez zmian należy chwalić Mercedesa za technologię, którą oferuje w każdym zakresie i jej stały rozwój poprzez aktualizacje. W wielu aspektach są to pozycje, będące w ścisłej czołówce (np. reflektory). Również podstawowe kwestie stoją na wysokim poziomie jak chociażby komfort prowadzenia połączony z pneumatycznym zawieszeniem i skrętną tylną osią.
Niemniej Niemcy muszą co nieco przemyśleć, gdy patrzymy na zastosowane materiały i ich spasowanie we wnętrzu. Po prostu od segmentu premium powinniśmy oczekiwać nieco więcej. Wciąż pod znakiem zapytania stoi sensowność wyboru hybrydy typu Plug-In, gdy w ofercie są tańsze i równie atrakcyjne warianty z silnikami wysokoprężnymi.
Źródło: oprac. własne. Zdj. otwierające: Łukasz Pająk / Android.com.pl
Samochód na okres testów został udostępniony przez producenta i nie miał on wpływu na treść materiału. Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.
Artykuł Test Mercedes GLC 300e. Tym razem ten praktyczny i… tańszy pochodzi z serwisu ANDROID.COM.PL - społeczność entuzjastów technologii.