Człowiek, który zapobiegł III wojnie światowej… bo nie uwierzył komputerom
Pięć minut po północy ekran w moskiewskim centrum dowodzenia poinformował podpułkownika Stanisława Jewgrafowicza Pietrowa o rakiecie zmierzającej w stronę ZSRR. Chociaż zgodnie z procedurami powinien on zawiadomić swoich przełożonych, postanowił zignorować alarm. W ten sposób uratował świat przed wojną. Świat na skraju wojny Aby zrozumieć, co wydarzyło się w moskiewskim centrum dowodzenia Sierpuchow-15, przyjrzyjmy się, […] Artykuł Człowiek, który zapobiegł III wojnie światowej… bo nie uwierzył komputerom pochodzi z serwisu ANDROID.COM.PL - społeczność entuzjastów technologii.


Pięć minut po północy ekran w moskiewskim centrum dowodzenia poinformował podpułkownika Stanisława Jewgrafowicza Pietrowa o rakiecie zmierzającej w stronę ZSRR. Chociaż zgodnie z procedurami powinien on zawiadomić swoich przełożonych, postanowił zignorować alarm. W ten sposób uratował świat przed wojną.
Świat na skraju wojny
Aby zrozumieć, co wydarzyło się w moskiewskim centrum dowodzenia Sierpuchow-15, przyjrzyjmy się, jak wyglądał świat w pierwszej połowie lat 80. –czyli w okresie wzmożonej eskalacji zimnej wojny.
Po radzieckiej inwazji na Afganistan Zachód odpowiada sankcjami, a USA bojkotują igrzyska olimpijskie w Moskwie. Sowieci reagują wzmożoną militaryzacją granic, a NATO planuje rozmieszczenie rakiet Pershing II w Europie Zachodniej.
Przeczytaj też: Netflix TOP10 dzisiaj
W 1981 roku do Białego Domu wprowadza się Ronald Reagan, który szybko daje do zrozumienia, że nie zamierza ustępować Kremlowi. Otwarcie nazywa ZSRR „imperium zła” i ogłasza gigantyczne inwestycje w zbrojenia, w tym kontrowersyjny program „Gwiezdnych Wojen”.
Na Kremlu narasta niepokój – radzieccy przywódcy obawiają się, że Amerykanie przeprowadzą niespodziewany atak nuklearny. Wywiad ZSRR rozpoczyna operację „RJaN”, której celem jest wykrycie nawet najmniejszych oznak możliwego uderzenia ze strony USA.
Napięcie sięga zenitu 1 września 1983 roku, gdy radzieckie myśliwce zestrzeliwują pasażerski samolot Korean Air, który przypadkowo wleciał w ich przestrzeń powietrzną. Ginie 269 osób, w tym wielu Amerykanów. Waszyngton oskarża Moskwę o celowe morderstwo.
Pietrow nie zgłosił ataku rakietowego
W obliczu tych wydarzeń setki radzieckich oficerów zostają oddelegowane do monitorowania bieżącej sytuacji. Jednym z nich jest podpułkownik Stanisław Jewgrafowicz Pietrow, który pracuje na co dzień w centrum dowodzenia Sierpuchow-15. Jego zadanie jest proste: zareagować, gdy system wczesnego ostrzegania OKO wykryje niepokojące sygnały.
26 września 1983 r., pięć minut po północy, ekran nad stanowiskiem Pietrowa rozbłyska czerwienią, sygnalizując, że w stronę ZSRR zmierza rakieta wystrzelona przez Stany Zjednoczone.
Pietrow nakazuje natychmiastową weryfikację. Podwładni sprawdzają wszystkie podsystemy – są sprawne. Po chwili otrzymuje powiadomienie o kolejnych czterech rakietach. Zgodnie z procedurami Pietrow powinien zgłosić atak przełożonym, co doprowadziłoby do kontrataku ze strony ZSSR i wybuchu globalnej wojny nuklearnej.
Jednak zamiast działać automatycznie, ten zaczyna analizować sytuację.
Oficer nie zaufał komputerowi
Zastanowił się: czy USA rozpoczęłyby wojnę jądrową, wysyłając tylko pięć rakiet? Przecież strategia zakładała masowy atak, który unicestwiłby przeciwnika. Poza tym system ostrzegania był nowy i nie do końca sprawdzony.
Pietrow nie miał żadnego innego źródła informacji – radzieckie radary naziemne, które mogłyby potwierdzić atak, nie zdążyły niczego wykryć. Mimo ogromnej presji, oficer uznał alarm za fałszywy i nie zgłosił ataku swoim przełożonym.
Jak okazało się kilkanaście minut później, jego sceptyczne podejście do technologii uratowało życie miliardów ludzi – system OKO błędnie zinterpretował odbicie światła słonecznego na chmurach, uznając, że doszło do wystrzelenia rakiet.
Zapobiegł wojnie, ale nikt go nie docenił
Pietrow zapobiegł katastrofie, ale jego przełożeni skupili się na tym, że złamał procedury, więc zamiast nagrody spotkały go przesłuchania i odsunięcie od służby. W wieku 45 lat przeszedł na emeryturę, a sprawa została zatajona.
Dopiero w 1998 roku świat dowiedział się o jego czynie, co sprawiło, że został uhonorowany kilkoma nagrodami. Zmarł 19 maja 2017 roku we Friazinie pod Moskwą. 26 września, w rocznicę tego wydarzenia, obchodzony jest jako Dzień dla Całkowitej Likwidacji Broni Jądrowej.
Stanisław Pietrow nie uważał siebie za bohatera. W wywiadach podkreślał, że w dniu fałszywego alarmu po prostu wykonywał swoją pracę, ale gdyby przyszło mu podjąć decyzję jeszcze raz – zrobiłby to samo. Do końca życia mieszkał w skromnym mieszkaniu pod Moskwą i nie otrzymał żadnego większego odznaczenia od rosyjskiego rządu.
A jednak gdyby tej nocy w 1983 roku na jego miejscu siedział ktoś inny, być może nie mielibyśmy dzisiaj okazji, by tę historię opowiedzieć.
Źródło: oprac. własne. Zdjęcie otwierające: Queery-54 / Wikimedia Commons
Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.
Artykuł Człowiek, który zapobiegł III wojnie światowej… bo nie uwierzył komputerom pochodzi z serwisu ANDROID.COM.PL - społeczność entuzjastów technologii.