Przetestowaliśmy beyerdynamic AMIRON 300 - to nowe słuchawki TWS z segmentu premium
Marka beyerdynamic nie jest znana szeroko wśród polskich klientów, a powinna, bo to jedna z nielicznych marek audio, które mogą pochwalić się już ponad stuletnią historią. Beyerdynamic łączy niemiecką inżynierię z audiofilskim podejściem do brzmienia, czego dowodem są liczne mikrofony i słuchawki wykorzystywane w studiach nagraniowych i na profesjonalnych scenach na całym świecie. Firma powstała w 1924 r. w berlińskim mieszkaniu Eugena Beyera i do dziś podobno pozostaje w rękach tej samej rodziny. Jej najnowsze słuchawki AMIRON 300 mają w założeniu przenieść studyjne DNA marki do najpopularniejszego formatu TWS. Zapewne sporo jest w tym marketingowego sloganu, ale sprawdźmy to sami. Beyerdynamic AMIRON 300 mają mocną konkurencję Oczywiście firmy produkujące sprzęt studyjny i producenci z segmentu audiofilskiego z pewną nieśmiałością i obawą patrzyły na rosnącą szybko popularność rozwiązań bezprzewodowych. Ten sam sceptycyzm dotyczył słuchawek TWS, które wpychamy sobie do uszu. Jeszcze parę lat temu słuchawki Beyerdynamic były tylko nauszne i podłączone do sprzętu kablem. Teraz czasy się zmieniają i firma, która chce przetrwać na rynku nie może “olewać” największego i najważniejszego segmentu. Wchodząc na rynek prawdziwie bezprzewodowych słuchawek dousznych (TWS), Beyerdynamic z modelem AMIRON 300 oczywiście chce nam obiecać dźwięk wyższej jakości, bardziej dopracowany, który zadowoli może nie wymagających audiofilów, ale bardziej wymagających klientów, którzy są w stanie wydać na słuchawki TWS znacznie więcej niż rynkowa średnia. Beyerdynamic AMIRON 300 kosztują bowiem około 1000 zł. Niemieckie trzysetki będą się więc “kopać” z takimi słuchawkami jak AirPods Pro, Samsung Buds 3 Pro, Technics EAH-AZ100E-S, Bose QuietComfort Ultra, Denon PerL PRO, Audio-Technica ATH-TWX9, Sennheiser MOMENTUM True Wireless 4, Bowers & Wilkins PI5 S2 i będą od większości z nich droższe. Ten segment rynku może nie jest tak zatłoczony, jak segmenty niższe, ale i tak wybór dla klientów jest znakomity, a marki bardziej znane mają na starcie sporą przewagę. Design – niczego nie brakuje, ale sterowanie nie dorównuje Jabrze Pod względem designu, słuchawki AMIRON 300 na szczęście nie są kolejnymi klonami AirPods’ów. Nie mają pręcików wystających z uszu i całe mieszczą się w małżowinie. Słuchawki są bardzo wygodne i bardzo lekkie – jedna bez gumki waży tylko 4,4 g. AMIRON 300 spełniają normę IP54, a więc możemy z nich korzystać np. na siłowni lub podczas opadów. W zestawie znajdziemy aż pięć rozmiarów silikonowych nakładek (XS, S, M, L, XL), co gwarantuje idealne dopasowanie. Trzysetki dostępne są w dwóch wariantach kolorystycznych: czarnej i białej. Zastosowane plastiki są dobrej jakości, choć czarne etui szybko zbiera tłuste ślady naszych rąk. Na samych słuchawkach na szczęście tego nie widać. Nadruki na etui nie prezentują się “premium” i wyglądają tanio. Słuchawkami sterujemy wygodnie poprzez dotyk, który jest potwierdzany dźwiękiem, ale niestety beyerdynamic nie skopiował od Jabry jej fizycznych, uginających się przycisków - to nadal jest najwygodniejsze spośród testowanych przeze mnie rozwiązań do sterowania słuchawkami. Jakość dźwięku i rozmów Beyerdynamic promując AMIRON 300 oczywiście nawiązuje do swojej studyjnej tradycji. Należy jednak podkreślić, że słuchawki TWS mogą czerpać z doświadczeń firmy przy konstruowaniu słuchawek nausznych, ale raczej nie możemy się spodziewać, że dorównają im jakością dźwięku i oferowanej przestrzeni. AMIRON 300 to nie są słuchawki dla audiofila, które zastąpią mu duże nagłowne słuchawki. Trzeba jednak przyznać, że beyerdynamic utrzymuje w nich cechy, które można opisać słowami precyzyjny, detaliczny i neutralny brzmieniowo. W internecie, ktoś porównał je do studyjnych monitorów, czyli głośników, które mają grać dokładnie tak jak muzycy nagrali materiał i nie dodawać od siebie własnej charakterystyki, czyli zwykle mocniejszego basu. Gdy chcemy, aby beyerdynamic zagrały bardziej jak zwykłe słuchawki TWS to musimy ustawić pod siebie korektor z aplikacji. Wówczas bas może stać się bardziej mięsisty i utwory dostaną dodatkowego kopa. AMIRON 300 zawodzą mnie nieco pod względem wygody rozmów głosowych. W czasie rozmowy mamy efekt przytkania się uszu i rozmowa nie jest zbyt komfortowa. Konkurencja radzi sobie pod tym względem lepiej. Być może da się to poprawić w przyszłości aktualizacją oprogramowania. Sama jakość dźwięku meldowana przez rozmówców była bez zarzutu. Jakość ANC Aktywna redukcja szumów korzysta z sześciu mikrofonów. Jest 5 poziomów tłumienia do wyboru oraz tryb adaptacyjny/automatyczny. Jest także tryb transparency, który niestety nie włącza się automatycznie podczas rozmów głosowych. ANC oceniam bardzo dobrze. Jest to poziom wszystkich najważniejszych konkurentów z tej samej półki cenowej. Beyerdynamic nie ma z ANC żadnych problemów, ale też nie wyróżnia się niczym specjalnym. Aplikacja Aplikacja beyerdynamic oferuje pięciopasmowy korektor z

Marka beyerdynamic nie jest znana szeroko wśród polskich klientów, a powinna, bo to jedna z nielicznych marek audio, które mogą pochwalić się już ponad stuletnią historią.
Beyerdynamic łączy niemiecką inżynierię z audiofilskim podejściem do brzmienia, czego dowodem są liczne mikrofony i słuchawki wykorzystywane w studiach nagraniowych i na profesjonalnych scenach na całym świecie.
Firma powstała w 1924 r. w berlińskim mieszkaniu Eugena Beyera i do dziś podobno pozostaje w rękach tej samej rodziny. Jej najnowsze słuchawki AMIRON 300 mają w założeniu przenieść studyjne DNA marki do najpopularniejszego formatu TWS. Zapewne sporo jest w tym marketingowego sloganu, ale sprawdźmy to sami.
Beyerdynamic AMIRON 300 mają mocną konkurencję
Oczywiście firmy produkujące sprzęt studyjny i producenci z segmentu audiofilskiego z pewną nieśmiałością i obawą patrzyły na rosnącą szybko popularność rozwiązań bezprzewodowych. Ten sam sceptycyzm dotyczył słuchawek TWS, które wpychamy sobie do uszu. Jeszcze parę lat temu słuchawki Beyerdynamic były tylko nauszne i podłączone do sprzętu kablem. Teraz czasy się zmieniają i firma, która chce przetrwać na rynku nie może “olewać” największego i najważniejszego segmentu.
Wchodząc na rynek prawdziwie bezprzewodowych słuchawek dousznych (TWS), Beyerdynamic z modelem AMIRON 300 oczywiście chce nam obiecać dźwięk wyższej jakości, bardziej dopracowany, który zadowoli może nie wymagających audiofilów, ale bardziej wymagających klientów, którzy są w stanie wydać na słuchawki TWS znacznie więcej niż rynkowa średnia. Beyerdynamic AMIRON 300 kosztują bowiem około 1000 zł.
Niemieckie trzysetki będą się więc “kopać” z takimi słuchawkami jak AirPods Pro, Samsung Buds 3 Pro, Technics EAH-AZ100E-S, Bose QuietComfort Ultra, Denon PerL PRO, Audio-Technica ATH-TWX9, Sennheiser MOMENTUM True Wireless 4, Bowers & Wilkins PI5 S2 i będą od większości z nich droższe. Ten segment rynku może nie jest tak zatłoczony, jak segmenty niższe, ale i tak wybór dla klientów jest znakomity, a marki bardziej znane mają na starcie sporą przewagę.
Design – niczego nie brakuje, ale sterowanie nie dorównuje Jabrze
Pod względem designu, słuchawki AMIRON 300 na szczęście nie są kolejnymi klonami AirPods’ów. Nie mają pręcików wystających z uszu i całe mieszczą się w małżowinie. Słuchawki są bardzo wygodne i bardzo lekkie – jedna bez gumki waży tylko 4,4 g. AMIRON 300 spełniają normę IP54, a więc możemy z nich korzystać np. na siłowni lub podczas opadów. W zestawie znajdziemy aż pięć rozmiarów silikonowych nakładek (XS, S, M, L, XL), co gwarantuje idealne dopasowanie. Trzysetki dostępne są w dwóch wariantach kolorystycznych: czarnej i białej.
Zastosowane plastiki są dobrej jakości, choć czarne etui szybko zbiera tłuste ślady naszych rąk. Na samych słuchawkach na szczęście tego nie widać. Nadruki na etui nie prezentują się “premium” i wyglądają tanio.
Słuchawkami sterujemy wygodnie poprzez dotyk, który jest potwierdzany dźwiękiem, ale niestety beyerdynamic nie skopiował od Jabry jej fizycznych, uginających się przycisków - to nadal jest najwygodniejsze spośród testowanych przeze mnie rozwiązań do sterowania słuchawkami.
Jakość dźwięku i rozmów
Beyerdynamic promując AMIRON 300 oczywiście nawiązuje do swojej studyjnej tradycji. Należy jednak podkreślić, że słuchawki TWS mogą czerpać z doświadczeń firmy przy konstruowaniu słuchawek nausznych, ale raczej nie możemy się spodziewać, że dorównają im jakością dźwięku i oferowanej przestrzeni. AMIRON 300 to nie są słuchawki dla audiofila, które zastąpią mu duże nagłowne słuchawki. Trzeba jednak przyznać, że beyerdynamic utrzymuje w nich cechy, które można opisać słowami precyzyjny, detaliczny i neutralny brzmieniowo. W internecie, ktoś porównał je do studyjnych monitorów, czyli głośników, które mają grać dokładnie tak jak muzycy nagrali materiał i nie dodawać od siebie własnej charakterystyki, czyli zwykle mocniejszego basu. Gdy chcemy, aby beyerdynamic zagrały bardziej jak zwykłe słuchawki TWS to musimy ustawić pod siebie korektor z aplikacji. Wówczas bas może stać się bardziej mięsisty i utwory dostaną dodatkowego kopa.
AMIRON 300 zawodzą mnie nieco pod względem wygody rozmów głosowych. W czasie rozmowy mamy efekt przytkania się uszu i rozmowa nie jest zbyt komfortowa. Konkurencja radzi sobie pod tym względem lepiej. Być może da się to poprawić w przyszłości aktualizacją oprogramowania. Sama jakość dźwięku meldowana przez rozmówców była bez zarzutu.
Jakość ANC
Aktywna redukcja szumów korzysta z sześciu mikrofonów. Jest 5 poziomów tłumienia do wyboru oraz tryb adaptacyjny/automatyczny. Jest także tryb transparency, który niestety nie włącza się automatycznie podczas rozmów głosowych. ANC oceniam bardzo dobrze. Jest to poziom wszystkich najważniejszych konkurentów z tej samej półki cenowej. Beyerdynamic nie ma z ANC żadnych problemów, ale też nie wyróżnia się niczym specjalnym.
Aplikacja
Aplikacja beyerdynamic oferuje pięciopasmowy korektor z presetami i opcją tworzenia i zapisywania własnych ustawień, włącznik trybu niskiej latencji dla gier i streamingu wideo oraz możliwość redefinicji gestów dotykowych. Brawa należą się za bardzo zrozumiałe komunikaty głosowe – niestety są tylko w 2 językach – niemieckim i angielskim (z zabawnym niemieckim akcentem). Jeśli chodzi o dotyk to mamy opcję personalizacji 5 różnych kliknięć – osobno dla prawej i lewej słuchawki.
Sama aplikacja jest bardzo czytelna, nie jest przeładowana i na pewno spodoba się także mniej zaawansowanym użytkownikom smartfonów. Udana apka to jedna ze sporych przewag tych słuchawek.
Bateria
Same słuchawki oferują do 10 godzin słuchania, a dołączone etui ładujące wydłuża ten czas o dodatkowe 28 godzin. Co więcej, dzięki szybkiemu ładowaniu, zaledwie 10 minut w etui wystarczy na kolejne dwie godziny odtwarzania. Etui można ładować standardowo przez port USB-C lub bezprzewodowo (standard Qi).
Werdykt: beyerdynamic AMIRON 300 to świetne słuchawki, ale na rynku pozostaną w niszy
Podsumowując, beyerdynamic AMIRON 300 to propozycja, która z pewnością nie namiesza w segmencie premium słuchawek TWS. Wynika to z prozaicznej przyczyny – marka jest na razie mało znana i nie zapowiada się, żeby miało się to szybko zmienić.
Niemiecki producent stworzył produkt kompletny i dopracowany, ale sama marka jest znana tylko wśród wąskiego grona fanów lepszej jakości urządzeń audio.
Model ten jawi się jako ciekawa alternatywa dla uznanych konstrukcji Sony, Sennheisera czy Bose – zwłaszcza dla osób ceniących bardziej neutralną charakterystykę strojenia. Jeśli szukamy wyraźnie podkreślonego basu to konkurenci (np. Sony i JBL) mają pod tym względem zauważalną przewagę.
Z wad można wymienić szybko brudzące się etui – na pewno zakup białej wersji jest znacznie lepszym pomysłem. Problemem jest też niezbyt przyjemna obsługa połączeń głosowych (efekt przytkanych uszu).