Testujemy Vasco Translator E1 – czy ten polski produkt ma jeszcze sens?

Vasco to polska firma, która od lat zajmuje się produkcją translatorów, czyli tłumaczy pozwalających pokonywać bariery językowe pomiędzy rozmówcami. Rozwiązania producenta mają ciekawe cechy. Po pierwsze, Vasco korzysta z 11 silników tłumaczeniowych i prowadzi własne testy, aby ustalić, które pary językowe są najlepiej tłumaczone przez poszczególnych dostawców. Po drugie, ich najnowszy produkt, czyli Vasco Translator E1 został całkowicie zaprojektowany i wyprodukowany w Polsce. Dotyczy to nawet układów elektronicznych. Nie ma więc mowy o polskiej firmie, która jednak całą produkcję ma w Chinach. To z kolei, oprócz satysfakcji, przekłada się również na kwestie bezpieczeństwa. Przedstawiciel Vasco wspominał na konferencji, że firma otrzymała certyfikaty bezpieczeństwa konieczne do wykorzystania ich produktów w niemieckich bankach. Czy jednak taki produkt może być przydatny dla Kowalskiego? Vasco Translator E1 kosztuje drogo, bo 1849 zł. W komplecie dostajemy dwie słuchawki, ale mogą być wykorzystane tylko do tłumaczeń.   Design   Zarówno projekt etui, opakowania, jak i słuchawek jest dopracowany i nie ustępuje zagranicznym producentom. Słuchawki trzymają się magnetycznie w etui, które również za sprawą magnesów zamyka się i pozwala ładować obie słuchawki jednocześnie standardową ładowarką z USB-C. W komplecie dostajemy dwie słuchawki, obie na prawe ucho, a więc dedykowane dwóm rozmówcom. Konstrukcja słuchawki została tak pomyślana, aby korzystanie przez różne osoby pozostawało higieniczne. Nie ma tu elementu wtykanego do ucha. To konstrukcja otwarta, trzymająca się na zauszniku. Na każdej słuchawce znajdują się dwa przyciski do regulacji głośności i trzeci do rozpoczynania i kończenia rozmowy. Ten trzeci przycisk opiera się o głowę i jest aktywowany przez dociśnięcie całej słuchawki w stronę głowy. Do działania tłumaczenia potrzebny jest jeden z dwóch dodatkowych elementów: smartfon z zainstalowaną aplikacją Vasco Connect i połączeniem internetowym, albo tłumacz Vasco Translator V4, który ma wbudowaną kartę SIM i dożywotnią darmową transmisję danych na prawie całym świecie. Oznacza to również, że nie skorzystamy z tłumacza tam, gdzie w ogóle nie ma dostępu do internetu. Każda ze słuchawek ma 2 mikrofony, wbudowany procesor dwurdzeniowy Arm Cortex M33 i waży 12,5 grama. Słuchawka działa do 3 godzin aktywnego tłumaczenia lub do 10 dni czuwania. Po włożeniu do etui można ją doładować, jak każde współczesne słuchawki TWS.   Sposób i tryby działania   Mechanizm tłumaczenia działa w ten sposób, że najpierw słuchawki rejestrują mowę i przekształcają ją na tekst, następnie wykorzystywany jest dobrany przez Vasco mechanizm najlepiej tłumaczący daną parę języków. Po przetłumaczeniu mechanizm konwertuje tekst na mowę (TTS) i odtwarza w uchu drugiego rozmówcy. Transkrypcja rozmowy jest widoczna w aplikacji Vasco Connect, gdzie znajduje się zarówno tekst oryginalnej wypowiedzi, jak i jego tłumaczenie. W aplikacji Vasco Connect możemy dokonać wszystkich niezbędnych ustawień: wybrać języki, nazywać poszczególne słuchawki, przypisać określony kolor do diody LED wbudowanej w słuchawkę, dzięki czemu łatwiejsza będzie identyfikacja. Dodatkowo można wybrać jeden z trzech trybów działania: Tryb głośnomówiący powoduje, że my słyszymy odpowiedzi w słuchawce, a nasz rozmówca mówi do naszego telefonu i słyszy tłumaczenie z głośnika telefonu w trybie głośnomówiącym Tryb słuchawkowy, kiedy obie osoby (lub więcej) korzystają ze słuchawki i przejmują kontrolę nad tym kto teraz mówi poprzez naciśniecie słuchawki Tryb bezdotykowy, kiedy mówienie automatycznie rozpoczyna proces rejestracji i tłumaczenia, a przerwa w mówieniu jest sygnałem do odczytania tłumaczenia Są też dodatkowe warianty i kombinacje. Możliwe jest jednoczesne podłączenie do 10 słuchawek, dla 10 rozmówców i każdy może posługiwać się innym językiem. Jedna wypowiedź zostanie przetłumaczona na 9 innych języków, dla każdego z rozmówców z osobna. Producent planuje udostępnienie jeszcze dwóch trybów, które miałem okazję poznać na demonstracji, a które dopiero zostaną udostępnione dla użytkowników tłumacza. Pierwszym z nich jest tryb osoby prowadzącej prezentację Vasco Audience. Osoba prezentująca może utworzyć specjalny kod QR, który każdy z uczestników może zeskanować swoim telefonem, wejść na stronę WWW bez instalowania czegokolwiek i otrzymać tłumaczenie prowadzonej na żywo prezentacji. Vasco My Voice to drugi tryb, w którym po odczytaniu fragmentu tekstu możemy utworzyć klon swojego głosu, wówczas nasz rozmówca może usłyszeć tłumaczenie jakby zostało wypowiedziane przez nas samych.   Działanie w praktyce   Używanie tłumacza Vasco Translator E1 ma swoje zalety. Łatwiej utrzymać kontakt wzrokowy z naszym rozmówcą niż obsługując tłumacza w telefonie. Dedykowane rozwiązanie może się sprawdzić lepiej w przypadku spotkania biznesowego. W przypadku języka angielskiego nie zauważyłem dużej przewagi jakości czy szybkości tłumaczenia nad darmowymi rozwiąza

Kwi 14, 2025 - 09:24
 0
Testujemy Vasco Translator E1 – czy ten polski produkt ma jeszcze sens?

Vasco to polska firma, która od lat zajmuje się produkcją translatorów, czyli tłumaczy pozwalających pokonywać bariery językowe pomiędzy rozmówcami. Rozwiązania producenta mają ciekawe cechy. Po pierwsze, Vasco korzysta z 11 silników tłumaczeniowych i prowadzi własne testy, aby ustalić, które pary językowe są najlepiej tłumaczone przez poszczególnych dostawców. Po drugie, ich najnowszy produkt, czyli Vasco Translator E1 został całkowicie zaprojektowany i wyprodukowany w Polsce. Dotyczy to nawet układów elektronicznych. Nie ma więc mowy o polskiej firmie, która jednak całą produkcję ma w Chinach. To z kolei, oprócz satysfakcji, przekłada się również na kwestie bezpieczeństwa. Przedstawiciel Vasco wspominał na konferencji, że firma otrzymała certyfikaty bezpieczeństwa konieczne do wykorzystania ich produktów w niemieckich bankach.

Czy jednak taki produkt może być przydatny dla Kowalskiego? Vasco Translator E1 kosztuje drogo, bo 1849 zł. W komplecie dostajemy dwie słuchawki, ale mogą być wykorzystane tylko do tłumaczeń.

 

Design

 

Zarówno projekt etui, opakowania, jak i słuchawek jest dopracowany i nie ustępuje zagranicznym producentom. Słuchawki trzymają się magnetycznie w etui, które również za sprawą magnesów zamyka się i pozwala ładować obie słuchawki jednocześnie standardową ładowarką z USB-C.

W komplecie dostajemy dwie słuchawki, obie na prawe ucho, a więc dedykowane dwóm rozmówcom. Konstrukcja słuchawki została tak pomyślana, aby korzystanie przez różne osoby pozostawało higieniczne. Nie ma tu elementu wtykanego do ucha. To konstrukcja otwarta, trzymająca się na zauszniku. Na każdej słuchawce znajdują się dwa przyciski do regulacji głośności i trzeci do rozpoczynania i kończenia rozmowy. Ten trzeci przycisk opiera się o głowę i jest aktywowany przez dociśnięcie całej słuchawki w stronę głowy.

Do działania tłumaczenia potrzebny jest jeden z dwóch dodatkowych elementów: smartfon z zainstalowaną aplikacją Vasco Connect i połączeniem internetowym, albo tłumacz Vasco Translator V4, który ma wbudowaną kartę SIM i dożywotnią darmową transmisję danych na prawie całym świecie. Oznacza to również, że nie skorzystamy z tłumacza tam, gdzie w ogóle nie ma dostępu do internetu.

Każda ze słuchawek ma 2 mikrofony, wbudowany procesor dwurdzeniowy Arm Cortex M33 i waży 12,5 grama. Słuchawka działa do 3 godzin aktywnego tłumaczenia lub do 10 dni czuwania. Po włożeniu do etui można ją doładować, jak każde współczesne słuchawki TWS.

 

Sposób i tryby działania

 

Mechanizm tłumaczenia działa w ten sposób, że najpierw słuchawki rejestrują mowę i przekształcają ją na tekst, następnie wykorzystywany jest dobrany przez Vasco mechanizm najlepiej tłumaczący daną parę języków. Po przetłumaczeniu mechanizm konwertuje tekst na mowę (TTS) i odtwarza w uchu drugiego rozmówcy. Transkrypcja rozmowy jest widoczna w aplikacji Vasco Connect, gdzie znajduje się zarówno tekst oryginalnej wypowiedzi, jak i jego tłumaczenie.

W aplikacji Vasco Connect możemy dokonać wszystkich niezbędnych ustawień: wybrać języki, nazywać poszczególne słuchawki, przypisać określony kolor do diody LED wbudowanej w słuchawkę, dzięki czemu łatwiejsza będzie identyfikacja.

Dodatkowo można wybrać jeden z trzech trybów działania:

  1. Tryb głośnomówiący powoduje, że my słyszymy odpowiedzi w słuchawce, a nasz rozmówca mówi do naszego telefonu i słyszy tłumaczenie z głośnika telefonu w trybie głośnomówiącym
  2. Tryb słuchawkowy, kiedy obie osoby (lub więcej) korzystają ze słuchawki i przejmują kontrolę nad tym kto teraz mówi poprzez naciśniecie słuchawki
  3. Tryb bezdotykowy, kiedy mówienie automatycznie rozpoczyna proces rejestracji i tłumaczenia, a przerwa w mówieniu jest sygnałem do odczytania tłumaczenia

Są też dodatkowe warianty i kombinacje. Możliwe jest jednoczesne podłączenie do 10 słuchawek, dla 10 rozmówców i każdy może posługiwać się innym językiem. Jedna wypowiedź zostanie przetłumaczona na 9 innych języków, dla każdego z rozmówców z osobna.

Producent planuje udostępnienie jeszcze dwóch trybów, które miałem okazję poznać na demonstracji, a które dopiero zostaną udostępnione dla użytkowników tłumacza.

Pierwszym z nich jest tryb osoby prowadzącej prezentację Vasco Audience. Osoba prezentująca może utworzyć specjalny kod QR, który każdy z uczestników może zeskanować swoim telefonem, wejść na stronę WWW bez instalowania czegokolwiek i otrzymać tłumaczenie prowadzonej na żywo prezentacji.

Vasco My Voice to drugi tryb, w którym po odczytaniu fragmentu tekstu możemy utworzyć klon swojego głosu, wówczas nasz rozmówca może usłyszeć tłumaczenie jakby zostało wypowiedziane przez nas samych.

 

Działanie w praktyce

 

Używanie tłumacza Vasco Translator E1 ma swoje zalety. Łatwiej utrzymać kontakt wzrokowy z naszym rozmówcą niż obsługując tłumacza w telefonie. Dedykowane rozwiązanie może się sprawdzić lepiej w przypadku spotkania biznesowego.

W przypadku języka angielskiego nie zauważyłem dużej przewagi jakości czy szybkości tłumaczenia nad darmowymi rozwiązaniami dostępnymi na telefonie, takimi jak aplikacja Tłumacz od Google, czy tłumacz wbudowany w telefony Samsunga.

Mamy tutaj wszystkie te same ograniczenia co zazwyczaj – zdarzają się błędy podczas przetwarzania mowy na tekst, tłumaczenia czasem są nie do końca trafione i brzmią nienaturalnie. Szczególnie duże problemy pojawią się, kiedy łączymy słowa w różnych językach i np. mówiąc po angielsku podamy polskie nazwy miejsc, albo gdy rozmówcy nie przestrzegają kolejności i przerw w wypowiedziach. Jeśli dwie osoby zaczną sobie przerywać, tłumaczenie się posypie.

Sama jakość przetwarzania tekstu na mowę, czyli TTS, jest obecnie dość robotyczna i choć czytelna, to mało naturalna. Nie ma mowy o żadnej intonacji właściwej dla oryginalnej wypowiedzi. ElevenLabs potrafi generować mowę prawie nierozróżnialną od żywego człowieka. Vasco Translator E1 jest na poziomie klasycznego TTS sprzed paru lat.

Aplikacje na smartfonie mają jeszcze jedną istotną przewagę, oprócz tego, że są darmowe. Potrafią działać offline, jeśli z wyprzedzeniem pobraliśmy dane dla obsługiwanych języków. Tłumacz Samsunga bez problemu tłumaczył z języka angielskiego na polski i odwrotnie z aktywnym trybem samolotowym, nawet odczytując na głos. Vasco Translator E1 bez internetu nie działa.

 

Podsumowanie

 

Vasco podjęło duże wyzwanie i konkuruje z rozwiązaniami dostarczanymi przez największe firmy technologiczne na świecie. Na pewno nie robi tego od nich gorzej, a Translator E1 ma określone zalety związane z wygodą. Dodatkowo jako rozwiązanie dedykowane tłumaczeniom, dużo bardziej sprzyja to wykorzystaniu w oficjalnych okolicznościach i instytucjach.

Główny problem sprowadza się do tego, że Vasco Translator E1 kosztuje 1849 zł, a tłumacz Google czy Samsunga oferuje podobną jakość tłumaczenia za darmo. Myślę, że sytuacja jest tutaj podobna jak z nawigacją samochodową. Są rejony, gdzie trafność adresów jest lepsza, gdy nawigacja jest oferowana przez lokalną firmę. Są też zastosowania profesjonalne, które uwzględniają ograniczenia wynikające z wagi czy wysokości pojazdu. A jednak, dla większości zwykłych kierowców mapy Google są rozwiązaniem domyślnym i zupełnie wystarczającym.

Tak samo jest w przypadku Vasco Translator E1 – nie polecam takiego wydatku osobie, która raz w roku, na tygodniowym urlopie chce zarezerwować stolik w restauracji, czy kupić coś w lokalnym sklepie czy na targowisku. Do tego nie potrzeba dedykowanego rozwiązania. Nie liczyłbym również, że Vasco Translator E1 dostarczy jakość tłumaczeń bezkonkurencyjnie lepszą, przynajmniej, jeśli chodzi o najpopularniejsze pary języków.

Mimo to dla szczególnych sytuacji, zwłaszcza w środowisku firmowym, takie rozwiązanie może mieć sens. Dodatkowo polski producent ma dużo pomysłów na rozwijanie i ulepszanie swojego produktu, jak wspomniany tryb prezentacji i klonowanie głosu. Tego darmowe rozwiązania nie oferują i tutaj upatrywałbym głównej drogi do rozwoju dla Vasco. Mimo wszystko jestem zdania, że Vasco Translator E1 nie jest niezbędnym dodatkiem dla każdego, kto od czasu do czasu potrzebuje porozumieć się w języku, którym się nie posługuje.